poniedziałek, 8 czerwca 2015

Fifty shades of Grey/ E.L.James

NIE SAMĄ EROTYKĄ CZŁOWIEK ŻYJE?


50ShadesofGreyCoverArt.jpg

Oj, długo się wzbraniałam, zniechęcona recenzjami o soft-porno dla kobiet. Ażeby złagodzić wyrzuty sumienia, że sięgam po „taką tandetę” , kupiłam sobie pierwszy tom w oryginale … No i – proszę – miła niespodzianka. Owszem, seks jest, nie da się ukryć (duuużo seksu),  ale oczywiście, jest też całe tzw. drugie dno, jakaś historia w tle, ba! nawet szkic psychologiczny głównego bohatera. W języku angielskim nie jest to niesmaczne, czy też odrażające. (nie sięgałam do polskiego tłumaczenia, więc nie wiem, jak terminy fizjologiczne brzmią w takim natężeniu w naszym języku)

Jedyne, co mnie może niepokoić , to fakt, że sięgają po tę trylogię nastoletnie dziewczyny, które potem naiwnie wierzą, że:
a) faceta DA się zmienić siłą miłości, (buhahaha)
b) kobieta ZAWSZE ma orgazm. (!)

Z perspektywy iluś tam lat doświadczeń jestem w stanie się zdystansować i chłonąć tę serię jako apetyczną love story (jednakże fikcję) dla dorosłych o wzajemnej erotycznej fascynacji.  Ale ja wiem więcej o życiu, niż one. I to jest jedyne zagrożenie, które może nieść za sobą fala popularności tej pozycji. Mimo powyższych mankamentów pożarłam również kolejne tomy i wcale się tego nie wstydzę! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz