piątek, 6 maja 2022

Rozmowy z przyjaciółmi/ Sally Rooney

 "JEST COŚ PIĘKNEGO W TYM, JAK ODBIERASZ ŚWIAT"




Jeśli zacznę od tego, że Sally Rooney napisała o miłosnym trójkącie (tudzież czworokącie), to pomyślicie, że to bardzo banalne i w ogóle nie ma sensu zawracać sobie "Rozmowami..." głowy. Ale chyba tylko Rooney potrafi z pozornie banalnego tematu stworzyć coś ważnego i wartościowego, i sprawić, że prozaiczne wydarzenia nabierają niemalże metafizycznego wymiaru. 

"Rozmowy z przyjaciółmi" są pierwszą powieścią Rooney, co w sumie ma sens, bo nie są to na pewno wyżyny, na jakie wspięła się w kultowych już obecnie "Normalnych ludziach". Tutaj Sally dopiero się rozkręca, ale już widzimy, że ma oryginalny warsztat i wyjątkowe spojrzenie na świat. 

Rooney trzeba lubić. Pisze bez cudzysłowów i myślników (mnie akurat odpowiada), więc dialogi i rozważania bohaterów zlewają się w jeden - prawie! - strumień świadomości (spokojnie, Sally stawia kropki i używa dużych liter; po prostu musimy być czujni w czasie czytania!). Jest naprawdę charakterystyczna, opisuje, co kto zjadł na śniadanie, w którą stronę się spojrzał i co dokładnie powiedział. Dla niej każdy detal ma znaczenie: począwszy od tostów na śniadanie, przez kanapę w pokoju do pisanych w nocy smsów. To nie koniec! Ważne również, czy bohater w danym momencie przygotowuje posiłek, czy otwiera komuś drzwi, czy podaje dłoń, a nawet ... gdzie leży jego pies (!). Brzmi dość ekstrawagancko, ale uwierzcie, że dzięki tym zabiegom jesteśmy w stanie wyobrazić sobie WSZYSTKO, co Rooney chciała nam przekazać. 

Cała powieść to właśnie rozmowy - z kimś, o kimś, ze sobą, o sobie. Tak jak u nas - one zawsze są PO COŚ, są przyczyną lub skutkiem, z nich składa się codzienność. Jedno słowo prowadzi do następnego, raz wypowiedziane przez nas zdanie żyje za chwilę już poza nami i staje się częścią nowego scenariusza, w którym nie zawsze jesteśmy główną postacią. A bywa i tak, że nasze oczy "prowadzą własną rozmowę", jak u Rooney, jak u Frances i Nicka (ale o tym już musicie sami się przekonać!).  

Prawda jest taka, że albo Rooney Wam się spodoba i będziecie czekać na ciąg dalszy, albo dacie sobie spokój po kilku stronach. Ja jestem z tych pierwszych. A Wy?

PS. Duży plus za bardzo potrzebny wątek medyczny!