czwartek, 25 listopada 2021
Sakrament obłudy. Wspomnienia z seminarium/ Robert Samborski
piątek, 12 listopada 2021
Hotel Żaglowiec/ Piotr Chojnowski
JUTRO SAMO O SIEBIE ZADBA
" - Piszesz dziennik? - zdziwił się Józef.
- Ach, dziennik jak dziennik, bardziej luźne notatki. Takie tam opowiastki i opisy scenek, których nie chciałbym zapomnieć.
- Planujesz cokolwiek z tym zrobić?
- Na początku nie planowałem, ale Aleksiej wkurzał się na nierealistyczne postaci i na to, że hotel Żaglowiec nigdy nie mógłby stanowić podstawy udanej powieści. Więc teraz rozważam zebranie swoich zapisków w całość i wydanie ich, żeby zrobić mu na złość".
Taki smaczek pod koniec powieści, a więc pomysł książki, która właśnie się pisze - uwielbiam!
Co jeszcze? Cudowny, subtelny, inteligentny humor. Świetny język ("Z tępą maczetą kiepskich ocen Erazm przedzierał się zatem przez dżunglę szkolnych lat" - CUDO!). Błyskotliwe dialogi. Plejada nietuzinkowych postaci, które wydają się totalnie oderwane od rzeczywistości, uroczo oldskulowe, wyjęte z kart Dickensa lub Thackeray'a ("Targowisko próżności"!). Cała historia zamyka się w mikroklimacie hotelowego baru, który dla bohaterów stanowi jakoby osobisty konfesjonał, a barman Piotr - odgrywa rolę nienachalnego spowiednika.
Paradoksalnie, jak przemyca autor, zabieg pt. "żadnej fabuły (...) brak konfliktu i napięcia", sprawia, że "Hotel Żaglowiec" faktycznie (to komplement!) jest książką dla koneserów. Najlepszą! Przez kilkaset stron czas mija nieśpiesznie, bohaterowie przychodzą i odchodzą, niektórzy zostają na dłużej, a życie każdego z nich jest osobnym bytem, tą rzekomo nieistniejącą fabułą, która z powodzeniem mogłaby być zalążkiem nowej powieści (o feministce-aktywistce Anastazji, dorabiającej jako lokalna prostytutka, napisałabym drugą pracę magisterską!)
Zaryzykowałabym stwierdzenie, że tytułowy hotel jest symbolem ludzkiej społeczności, niezależnie od współrzędnych geograficznych czy systemu politycznego. Jeżeli w jednym pomieszczeniu egzystują pokojowo takie jednostki jak: niewierzący ksiądz, dumna prostytutka, biedny listonosz, zblazowany hippis czy dowodzący pobliską jednostką generał - jeżeli łączy ich coś więcej niż alkohol, jeżeli potrafią okazywać sobie życzliwość i wsparcie - to może ... może daje to nadzieję na otwarte, tolerancyjne społeczeństwo, w którym górowałyby dobro i przyzwoitość?
Rozmarzyłam się. A przecież - jak mawia narrator Piotr - jutro samo o siebie zadba.