"JEDNAK CZAS I ODLEGŁOŚĆ TO NATURALNI WROGOWIE MIŁOŚCI"
Młodość rządzi się swoimi prawami. Kto oglądał na przykład "Przed wschodem słońca" z genialnym Ethanem Hawkiem i Julie Delpy, ten wie, że prawdziwa miłość MOŻE przyjść w jeden dzień. Jedna, dwie rozmowy MOGĄ zmienić czyjeś życie. Jedno czy dwa spojrzenia MOGĄ sprawić, że płyniesz już w odmętach obłędu i nie szukasz przysłowiowej brzytwy tonącego, bo sam dokonujesz wyboru, że TO JEST TO. A może to LOS (Bóg, bogowie, przeznaczenie)? Może to oni/ one/ on stoją za tą "decyzją", żeby umieścić w jednym miejscu dwoje ludzi, którzy nie mieli (a może mieli?) się spotkać?
Natasha i Daniel są kwintesencją młodości. Natkną się na siebie w przełomowych momentach w swoim życiu, poluzują granice i wpuszczą siebie nawzajem do "osobistych" światów - na kilka godzin, na jeden dzień. Daniel powie: "Wszechświat ewidentnie próbuje mnie uratować przed samym sobą." Natasha wydaje się być tym ratunkiem.
Czy taka miłość ma szansę przetrwać?
Czy miłość młodzieńcza (a więc najsilniejsza, największa, najbardziej szalona, najbardziej intensywna, najpiękniejsza i NAJPIERWSZA) ma możliwość zaistnienia w realnym świecie?
Uwielbiam Daniela - gdy wchodzimy w jego umysł i poznajemy to, co jest w środku, jesteśmy oczarowani. Jego upór w zdobyciu Natashy jest uroczy. To romantyk, poeta, z - jak twierdzi Natasha - "sercem na wierzchu."
Natasha to twarda wojowniczka, zwolenniczka praw fizyki i racjonalizmu, która totalnie nie wierzy w żadną "sobiepisaność" - nie jest mi zatem bliska. Ale! - malutkimi kroczkami Daniel burzy te fasady i przedziera się przez zastygłe blokady, aż ona sama nie jest w stanie pojąć, co się z nią dzieje. ("Ale przecież nie jestem martwa w środku.")
"Nikt nie powinien odnosić obrażeń podczas zakochiwania się." Co na to Daniel i Natasha? Czy faktycznie, wszystko co, było przedtem, wiodło ich do siebie, do tego momentu, do tego dnia? Czy "czas wróci na swoje miejsce", a oni będą żyli długo i szczęśliwie? No i o co chodzi z tym słońcem?