czwartek, 8 października 2020

25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy/ reż. Jan Holoubek

 WOLNOŚCI ODDAĆ NIE UMIEM


Wiemy, o czym jest ten film i z tą (mniejszą lub większą) wiedzą idziemy do kina. Nasza perspektywa poszerza się o drastyczne szczegóły z pobytu pana Tomasza w więzieniu, jak również o detale "procedury" zatrzymania i skazania - wstrząsające sceny z przesłuchania, mataczenie w śledztwie, ekspresowy wyrok. 

Historia znana, przytaczana w wywiadach osobistych pana Tomasza, jak i w publicznych dyskusjach. Ba! Nawet już przez niektórych znienawidzona i oklepana, z przypiętą łatką pt. "Komenda celebryta." (nie ulega wątpliwości, że zawiść to cecha narodowa Polaków) To, co mnie uderzyło w obrazie Holoubka, to wierne odtworzenie niezwykle bliskiej i wyjątkowej więzi łączącej bohatera z jego matką. Agata Kulesza jest świetna - scena, gdy wygraża synowi palcem, krzycząc po oknem szpitala, ukazuje kobietę, która swą siłą pokona każde zło, każdą ciemność. Drobne gesty, uśmiechy, słowa - składają się na piękną całość, która potwierdza to, o czym pan Tomasz niejeden raz wspominał w późniejszych wywiadach - jego rodzina nie poddała się nigdy. Kiedy widzimy ich regularne odwiedziny w więzieniu, podczas których przyprowadzają do wujka Tomka kolejne rodzące się dzieciaki - uśmiechamy się przez łzy. Esencja życia. Miłość. 

Bohaterowie nie są przepiękni, rodem z Hollywood i to też jest dużym plusem filmu. Mieszkają na kupie w małym mieszkanku, znają się jak łyse konie. Skoczą za sobą w ogień. Ludzie prości, z mocnym moralnym kręgosłupem. Bije od nich ciepło i "swojskość."

Dla mnie jest to nade wszystko film o miłości. O tym, że matka dla swojego dziecka zrobi absolutnie wszystko. 

Jest to też film o byciu przyzwoitym. Kiedy policjant Remigiusz przypadkowo odkrywa nieprawidłowości w śledztwie, podejmuje odważną decyzję, by stawić czoło systemowi sprawiedliwości. Jest jedna znamienna scena, kiedy informuje żonę o tym, że jego walka może się źle skończyć i z miejsca zyskuje jej stuprocentową aprobatę - "wiesz, co masz robić," powie mu. Razem z kolegami prokuratorami policjant stawia na szali swoją dotychczasową karierę. Drąży sprawę tak długo, aż na światło dzienne wychodzi niekompetencja organów ścigania, brutalność funkcjonariuszy i presja "osób z góry", by sprawcę (byle jakiego) koniecznie skazać. Dla przeciętnego widza proces Komendy wydaje się totalnie absurdalny, w papierach nie zgadzało się nic. 

Jednak warto być przyzwoitym, prawda? Może i się nie opłaca, ale uratowanie życia drugiemu człowiekowi stanowi sens człowieczeństwa, istotę naszego jestestwa. Żyjemy dla innych, nie dla siebie. 

Końcowe ujęcie, w którym filmowemu Tomkowi użycza papierosa prawdziwy uśmiechnięty Komenda, napawa nadzieją i koniec końców wychodzimy po projekcji do głębi poruszeni, ale szczęśliwi, że sprawa miała taki a nie inny finał.