wtorek, 29 czerwca 2021

Uwierzcie mi: Porwanie Lisy McVey/ reż. Jim Donovan

 DO CHOLERY, UWIERZCIE MI! 



Tutaj absolutnie nie chodzi o filmowe rękodzieło, tu rozgrywa się dramatyczna, oparta na faktach historia, której z pewnością nigdy nie zapomnicie.  

Ostrzegam - film może być nie do zniesienia ze względu na przemoc seksualną, zwłaszcza dla matek nastoletnich córek - po projekcji mimowolnie mogą Was nachodzić przerażające scenariusze. 

Zawsze interesują mnie prawdziwe historie, obraz wtedy staje się namacalny i szokująco realistyczny. Młodziutka dziewczyna (wychowująca się w domu patologicznej babki, regularnie wykorzystywana przez jej obleśnego partnera) zostaje porwana, więziona i brutalnie gwałcona przez seryjnego zabójcę. Po dwudziestu sześciu godzinach gehenny, w decydującym momencie, Lisie udaje się przekonać szaleńca, aby ją uwolnił. (!) 

Dziewczyna jest niesamowita. W trakcie rozgrywającego się horroru zapamiętuje szereg szczegółów, które później pozwolą policji dotrzeć do zabójcy. Zostawia ślady genetyczne, odciski palców, a podczas wizji lokalnej jest w stanie odtworzyć poszczególne momenty dramatycznej doby. Paradoksalnie, początkowo właśnie ta determinacja sprawia, że funkcjonariusze (także kobiety!) nie wierzą ofierze, a wręcz kpią z niej, wmawiając młodzieńcze fantazjowanie. 

Lisa zeznała potem, że doświadczenia z domu babki "pomogły jej" zastosować psychologiczne sztuczki, które przekonały zabójcę do uwolnienia jej. Właściwie nawet nie wiem, jak nazwać to, co czułam - podziw? szacunek? oszołomienie? 

Kiedy dowiedziałam się, że Lisa obecnie pracuje jako policjantka zajmująca się przestępstwami seksualnymi, nie miałam wątpliwości, że przekuła traumatyczne, najokropniejsze z możliwych doświadczeń w pomoc dla takich jak ona. Najbardziej dramatyczne sceny mają miejsce, kiedy sponiewierana dziewczyna ucieka do rodzinnego domu tylko po to, by zderzyć się z szyderczymi komentarzami swojej bezdusznej babki i jej wyrodnego partnera, a następnie walić głową w mur, próbując przekonać policjantów, że to wszystko, o czym mówi, naprawdę się wydarzyło. 

Bardzo trudno ogląda się te momenty. Opieszałość wymiaru sprawiedliwości, niedowierzanie ofiarom, lekceważenie. Pociesza nas fakt, że przestępstwo miało miejsce prawie czterdzieści lat temu, chociaż obecnie jest mnóstwo do naprawienia w tej materii, a ofiary gwałtów nadal nie mogą liczyć na sprawiedliwe wyroki i godny proces. 

PS. Gwałciciel Lisy i wielokrotny zabójca, Bobby Joe Long, został stracony dwa lata temu, a ponadpięćdziesięcioletnia wówczas Lisa siedziała w pierwszym rzędzie, będąc świadkiem egzekucji. 

sobota, 5 czerwca 2021

Mare z Easttown/ reż. Craig Zobel

 FILMOWA UCZTA Z HBO


Co tu się, proszę Państwa, narobiło! Finałowy odcinek "Mare..." rozwalił serwery HBO, mnogość teorii detektywistycznych połączyła fanów z całego świata, zaś krytycy zaczęli przebąkiwać o potrzebie przyznawania Oscarów w kategorii serial. 

Co najważniejsze - absolutnie słusznie! Kate Winslet została Mare z krwi i kości, niektórzy komentowali, że właściwie nie mogą sobie już jej przypomnieć "sprzed" tej kreacji. Ona JEST Mare: ze swoją zblazowaną miną, w rozciągniętym swetrze i niewystylizowanej fryzurze. 

Tu nie chodzi tylko o morderstwo, choć, faktycznie, sprawa zabójstwa młodej dziewczyny stanowi główny wątek. Jednak warstwa po warstwie dochodzimy do innych kluczowych spraw: traumy żałoby, samobójstwa, rodzicielskiej bezwarunkowej miłości, małomiasteczkowych tajemnic. Każdy z bohaterów odsłania nam kawałeczek siebie, wciąga do swojego świata, który okazuje się być (nie)widzialną nicią połączony ze światem innej postaci. Ta misternie spleciona pajęczyna zdarzeń jest fascynująca! 

HBO nie zawodzi: "Opowieść podręcznej", "Normalni ludzie", "Mare z Easttown." Serio, rozentuzjazmowani miłośnicy nie spoczną, nim świat wielkiego filmu nie wprowadzi kategorii serial, aby takie filmowe brylanciki obsypać należytą ilością nagród. Amen!