piątek, 3 maja 2024

Już nikt mnie nie skrzywdzi/ Marcel Moss

KIEDY DOM JEST POLEM BITWY


 "Chcę być wolny od tej toksyny, która każdego dnia przenika mi do krwioobiegu, wypala żyły i tętnice, odbiera szczęście i poczucie bezpieczeństwa". 

Na przestrzeni lat wiele się zmieniło w temacie postrzegania przemocy domowej - teraz już prawie wszyscy zdają sobie sprawę, że trzeba o niej mówić głośno i bez wstydu. Trzeba bezwzględnie karać sprawców oraz nigdy, przenigdy nie obwiniać tych, którzy przemocy doświadczyli. Sprawa jest jasna i nie podlega dyskusji: kat - ofiara; nie ma czegoś "pośrodku". Kiedy Marcel Moss pisze o przemocy, również nie ma niczego "pośrodku". Jest surowo, okrutnie i naturalistycznie. To świat pełen mroku, w którym próżno szukać światła nadziei. Należy się zatem ostrzeżenie: treści są drastyczne i nie każdy będzie w stanie przez nie przebrnąć.  

Maks, nastolatek podejrzany o morderstwo swoich rodziców i brata, decyduje się odsłonić kurtynę pozorów i ujawnić rodzinne tajemnice. Zabiera nas do życia przepełnionego codzienną beznadzieją, zapoznaje z hodowaną od kilku lat traumą i prowadzi do społeczności szkolnej, w której tamtejsi kaci - mimo że mają naście lat - nie znają współczucia ani litości. Zaczynasz się zastanawiać, gdzie istnieje granica pomiędzy obroną a zemstą, pomiędzy empatią a poczuciem sprawiedliwości, pomiędzy zrozumieniem a odruchowym samosądem. Czasami budzą się w tobie pierwotne instynkty, w których nie ma miejsca na psychologiczną głębię. A innym razem rozkładasz na kawałki: czy ktoś może być rzeczywiście tak do szpiku kości nasiąknięty złem i mrokiem, czy istnieje jakieś dla niego usprawiedliwienie i czy "ten zły" zawsze zasługuje na śmierć? Kiedy wreszcie poznajesz prawdę, chcesz od nowa wszystko zrozumieć; jednak jesteś świadomy, że nic nie jest jednoznaczne i dopóki nie włożysz cudzych butów, powinieneś wstrzymać się z bezkompromisowym osądem. Zatem pozostaje ci jedynie pomodlić się o świat bez zła, rządzony siłą miłości, a nie miłością do siły.

Moss przytacza niechlubne statystyki: śmierć członków rodziny, samobójstwa dzieciaków, zabójstwa w samoobronie. Doskonale wiemy, że są wokół nas domy, które są polem bitwy. Gra pozorów została tam opanowana do perfekcji i tylko wnikliwi obserwatorzy są w stanie ją zauważyć. Jeśli jesteś jednym z nich - reaguj, edukuj, pomóż. Przemoc karmi się milczeniem.  

wtorek, 23 kwietnia 2024

Jedno życzenie/ Nicholas Sparks

 "ALE CO TO ZA PRZYJEMNOŚĆ SAMOTNIE OGLĄDAĆ BAŚNIOWY ZACHÓD SŁOŃCA?"


Sparks powrócił w wydaniu, za które pokochałam go dobrych kilkanaście lat temu (kiedy to było? 2001 rok może?). Zachłyśnięcie się "mistrzem romantycznych historii" trwało w moim literackim wszechświecie stosunkowo długo; kolejne powieści zajmowały coraz wyższe miejsca w moich personalnych TOP-ach ("Bezpieczna przystań", "Dla Ciebie wszystko" czy "I wciąż ją kocham"). Zamawiałam anglojęzyczne wersje za niebotyczne sumy, zanim wypuszczano na rynek polskie tłumaczenia. Jego książki towarzyszyły mi przez połowę mojego życia! 

Aż w którymś momencie (chyba przy okazji "We dwoje" albo "Z każdym oddechem") nadeszło jedno wielkie (jakże bolesne!) rozczarowanie. Mistrz stał się powtarzalny, fabuły przewidywalne, a język jakiś taki ... tandetny (sorry, Nick). Nie poddawałam się jednak, postanowiłam, że z uwagi na sentyment podejmę czytelniczą próbę wobec każdej jego powieści i cierpliwie (tudzież naiwnie) poczekam na renesans. 

I oto jest! "Jedno życzenie" mogłoby z powodzeniem być Waszą pierwszą przygodą ze Sparksem - ba! nawet dobrze by się stało, bo poznalibyście go z absolutnie NAJLEPSZEJ strony. Jest tu tyle świeżości, że można by nią obdarować kilka ostatnich - moim zdaniem, kompletnie nieudanych - powieści. 

Sparks przychodzi z nieporuszanym dotąd tematem nastoletniej, nieplanowanej ciąży i świetnie sobie z nim radzi. Umiejętnie ukazuje też niełatwe rodzinne relacje i przepiękną, pełną uroku (i nieprzesłodzoną!) opowieść o pierwszej miłości. A wszystko rozgrywa się na cudownej, malutkiej wysepce, gdzie wszyscy znają wszystkich, gdzie szumi morski wiatr, a na niedzielną mszę do kościoła płynie się porannym promem. 

Ach - i najważniejsze! Mamy dwie perspektywy czasowe, więc dowiecie się również, jaki jest koniec tej historii (plot twist mnie powalił na kilka kolejnych dni). Gwarantuję zachwyt! 

niedziela, 10 marca 2024

"Dobrzy nieznajomi"/ reż. Andrew Haigh

 THE POWER OF LOVE 


Nie bez powodu napiszę dziś, 10 marca, w Dniu Mężczyzn, o wyprawionej nam przez Andrew Haigh’a filmowej uczcie, troszkę nieudolnie przełożonej na język polski jako „Dobrzy nieznajomi” (zdecydowanie więcej o przesłaniu powie nam angielski tytuł „All of us strangers”). Napiszę o mężczyznach, którzy chcą wierzyć w miłość, którym nieobcy jest ból istnienia i którzy nie wstydzą się łez.

Adam i Harry poznają się przypadkiem, będąc jedynymi mieszkańcami wielkiego londyńskiego wieżowca (co wydaje się dziwne, ale po dłuższym czasie nabiera znaczenia). Adam (oszałamiający Andrew Scott) jest scenarzystą-samotnikiem, który – osierocony w wieku 12 lat – przez całą młodość zmagał się ze swoją homoseksualnością (lata 90-te, epidemia AIDS, marne początki jakiejkolwiek otwartości na środowisko LGBTQ+, o którym wówczas nikt nie słyszał). Harry (genialny Paul Mescal), jego młodszy o kilka lat sąsiad, dorastający dwie dekady później, w świecie już bardziej otwartym i przyjaznym, ma zgoła inne, mniej traumatyczne, doświadczenia. Chyba dzięki temu jest w stanie przebić się przez emocjonalną skorupę Adama i pokazać mu, że szczęście jest w zasięgu ręki.

Odnoszę wrażenie, że opisanie kiełkującego między nimi uczucia za każdym razem otrze się o banał. Ale kiedy spotykają się dwie delikatne dusze, kiedy Adam zrzuca zbroję i zaprasza Harry’ego do swojego świata, kiedy razem odkrywają, jak smakuje dobra, cierpliwa miłość – to wówczas jest jedynie czyste piękno, słońce i uśmiech. Co więcej, Adam pewnego razu odwiedza swój dom rodzinny, gdzie – tu szok! - spotyka swoich (nieżyjących?) rodziców (rewelacyjni Jamie Bell i Claire Foy), a tym samym ma jedyną, niepowtarzalną szansę rozprawić się z przeszłością, która – nieproszona – nie pozwala mu zakotwiczyć się w teraźniejszości i cieszyć się spokojem.

Nie zdradzę więcej; wierzę, że sprawdzicie na własnej skórze, samodzielnie odkryjecie wszystkie tematyczne warstwy i rozszyfrujecie symbole (tu będzie się działo, gwarantuję!!!). Ten film po prostu TRZEBA zobaczyć! Ktoś mógłby powiedzieć: ale tutaj nic się nie dzieje, ot, spotyka się dwoje nieznajomych … (STRANGERS!) Tymczasem - na pograniczu jawy i snu rozgrywa się niezwykła opowieść, która – jeśli tylko pozwolicie - wkradnie się w każdy zakamarek Waszych serc i zostanie tam na wieki wieków.

To film otoczony mgłą surrealizmu, z przepiękną ścieżką dźwiękową – film, w którym głównymi bohaterami są tylko i wyłącznie uczucia, a Adam i Harry są jedynie pośrednikami, mającymi rozłożyć je na kawałki i pomóc zrozumieć. Jest tutaj wszystko: żal, lęk, cierpienie, miłość rodzica, miłość syna, miłość romantyczna. I wreszcie – „Dobrzy nieznajomi” to także opowieść o żałobie, o pożegnaniu z tym, co już za nami i o tym, że – i tu zapewne otrę się, chcąc nie chcąc, o banał – nic nie pokona siły miłości i w ostatecznym rozrachunku tylko ona ma sens.

piątek, 8 marca 2024

"Wszystko będzie dobrze"

MOJA PRYWATNA ROCZNICA




Dokładnie rok temu, w Dniu Kobiet, odbyła się premiera mojej debiutanckiej powieści i … świat nabrał nowych barw. Nie, nie spłynął na mnie deszcz pieniędzy. Nie, nie dopadła mnie międzynarodowa sława. Ale sam fakt, że inni przeczytali tę książkę i docenili mój talent – sprawiło, że urosły mi skrzydła.

I nie dam sobie ich przyciąć! Pisanie jest dla mnie tak naturalne jak oddychanie. Czasem czuję, że JESTEM pisaniem. Czasem po prostu MUSZĘ coś zanotować, bo kłębiące się w głowie myśli nie dają mi żyć. Słyszę fragment rozmowy i już piszę jej ciąg dalszy, już ona żyje swoim (moim) życiem.

Zatem piszę nadal, bo to moja pierwsza miłość, a wszyscy dobrze wiemy, że stara miłość nie rdzewieje. Dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa – mogę się nimi ogrzewać do woli i czerpać siłę do dalszej pisarskiej pracy. (czekajcie cierpliwie!)

PS. A jeśli ktoś jeszcze nie czytał „Wszystko będzie dobrze” – to oczywiście zapraszam, gdyż nieskromnie uważam, że to jest BARDZO dobra książka! (link z lewej strony w zakładce)

PS 2: A to, że na okładce jest moja ukochana córka Kasia, to jest totalny kosmos!

czwartek, 29 lutego 2024

Jeden dzień/ David Nicholls

 "TO W DNIACH MIEŚCI SIĘ NASZE ŻYCIE"


Był film, serial, a potem książka. Rzadko zdarza mi się taka kolejność; wiadomo – wpierw wyobraźnia, a potem „gotowe” rozwiązanie. Ale w przypadku „Jednego dnia” – o, dziwo! - nie miałam nic przeciwko, że twarze Emmy i Dexa istnieją już w filmowej i serialowej przestrzeni, a wypowiedziane słowa już zdążyły na dobre osiąść w mojej głowie.

Film z Anne Hathaway był bardzo dobry, to raczej powszechna opinia. Sceptycznie zatem podchodziłam do Netflixowego serialu, sądząc, że kilkanaście odcinków to zdecydowanie zbyt wiele, że to już było, że po co wskrzeszać i zmieniać, że lepiej nie ruszać …

A potem … ŁUP. Jak obuchem – tyle że w serce. Spokojnie mogę powiedzieć, że serial stoi u mnie na podium obok fenomenalnych „Normalnych ludzi” z Paulem Mescalem i Daisy Edgar Jones. Muzyka, obsada, sceneria – tu WSZYSTKO się zgadza. Każde spojrzenie, każdy grymas i każdy niezręczny gest – mają sens. Serialowa Emma jest harda i cięta jak brzytwa, a Dex uroczy i głupiutki jak but, a razem tworzą niezwykle autentyczny, przepełniony iskrami duet, który chce się przytulić do serca i szepnąć: zostańcie na dłużej.   

Żyjąc na po-serialowym haju, postanowiłam skonfrontować się z kultową powieścią. Davidzie, przybywam i będę krytyczna! – myślę. I po chwili jedno wielkie UFF. Paręset stron czytelniczej rozkoszy. Ta sama wartka akcja, piekielnie inteligentne dialogi i wyłowione z nich literackie perełki. Podsumowując: bierzcie wszystko! Film, serial i powieść – każde osobno jest wartością samą w sobie i każde z nich rozwali was emocjonalnie na sto procent.

Tak to jest z miłością, prawda?

piątek, 9 lutego 2024

Serce w chmurach/ Jennifer E. Smith

STATYSTYCZNE PRAWDOPODOBIEŃSTWO MIŁOŚCI OD PIERWSZEGO WEJRZENIA 


Taki jest tytuł oryginalny ("The Statistical Probability of Love at First Sight") i on idealnie oddaje klimat tej powieści. 

Postanowiłam przypomnieć Wam o tej pozycji z racji bardzo dobrej ekranizacji, którą możecie pod tym samym tytułem ("Spacer w chmurach") oglądać od paru tygodni na Netflixie. 

Zatem: mimo prozaicznego (i wydaje się, że oklepanego) tematu (dziewczyna-chłopak-lotnisko-uczucie-podróże-kłopoty itd.), jest to bardzo przyjemna pozycja dla młodych (i nie tylko!) romantyczek/ romantyków, którym się marzy, że któregoś dnia spóźnią się cztery minuty na samolot i te cztery minuty zaważą na ich przyszłym życiu, ponieważ właśnie w oczekiwaniu na następny lot poznają miłość swojego życia ... A dalej zadziałają już zbiegi okoliczności (albo przeznaczenie ...?) i wydaje się wystarczającym podpisać się pod słowami Dickensa, będącymi mottem tej książki: "Ach, bywają w życiu dni istotnie warte życia i warte śmierci."

Cieplutka, urocza, fajnie napisana. Czego chcieć więcej w te zimne, lutowe, deszczowe wieczory?

środa, 31 stycznia 2024

Antologia poezji miłosnej/ Wydawnictwo IBIS

 "KOCHA SIĘ ZA NIC"




Postanowiłam sprawić sobie na urodziny taki prezencik! Ponad 400 stron (!) literackiej uczty - przekrój przez wszystkie epoki, począwszy od Kochanowskiego czy Morsztyna, przez Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Asnyka, aż do Przerwy-Tetmajera, Leśmiana, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Bursy czy Baczyńskiego!
A oprócz tych najsłynniejszych mistrzów słowa - także ci mniej znani: Edmund Bieder, Światopełk Karpiński czy Andrzej Sosnowski.

Bezapelacyjnie polecam!