wtorek, 31 grudnia 2019

Dwóch papieży/ reż. Fernando Meirelles

OGIEŃ I WODA, CZYLI O FRANCISZKU I BENEDYKCIE


Gorący temat, więc i ja na gorąco się wypowiem. Po pierwsze - POLECAM. Z wielu powodów, nawet tym, którym z Kościołem nie po drodze. A może zwłaszcza im?

Ci, których interesują sprawy Kościoła, mniej więcej będą znali tło wydarzeń - czyli miesiące poprzedzające niespodziewaną (i dotąd niewytłumaczoną) abdykację Benedykta XVI oraz następujące po niej konklawe skutkujące wyborem Franciszka. Mamy tutaj bezpardonowe wzmianki o Vatileaks i skandalu związanym z nadużyciami finansowymi w otoczeniu Benedykta. Mamy przeszłość Franciszka, jego trudne życiowe wybory w okresie terroru państwowego w Argentynie, a także historię ks. Marciala Maciela Degollado, założyciela zgromadzenia Legion Chrystusa, który dopuszczał się molestowania podopiecznych, jak również utrzymywał związki z kobietami.

Jednak to, co uderza w tej historii, to zderzenie starego i nowego porządku, ludzi pochodzących jakoby z dwóch odmiennych planet, którzy mimo wszystko, mimo dzielących ich murów są w stanie nie tylko siebie zaakceptować, co nawet polubić. Poczytałam co nieco i wiem, że spotkania papieży są filmową fikcją, ale już treść ich wzajemnej spowiedzi, czyli przeszłość, która ich dręczy - nie. Benedykt w filmie wyrzuca sobie grzech zaniechania w sprawie pedofilii w KK, Franciszek zaś z boleścią wspomina swój "układ" polityczny w czasach argentyńskiej dyktatury. To właśnie spowiedź papieży jest chyba najbardziej wzruszającą sceną w filmie, ponieważ - banalne, ale prawdziwe - pokazuje, że każdy, dosłownie każdy człowiek jest ulepiony z tej samej gliny, ma za sobą swoją historię, ma demony, które go gonią i tylko od dobrej woli pojedynczej jednostki zależy to, czy w trakcie naszej drogi spotkamy się z inną duszą w prawdzie i miłości.

Franciszek jawi się jako realny wywrotowiec (bardzo mi zresztą bliski), niezrozumiany początkowo przez Benedykta, jak i resztę hierarchów. Aczkolwiek, jeśli weźmiemy pod uwagę jego wybór na Papieża - następcę Św. Piotra - może to sugerować, że zmiana w KK wydawała się już wtedy potrzebna i że KK zmierza - być może? - w pomyślnym kierunku. Chociaż Benedykt aż zionie swoim konserwatyzmem, jest w nim urzekające, głęboko skryte ciepło, a także dotkliwa samotność i poszukiwanie przyjaznej duszy. Finalnie nawet taki rewolucjonista jak Franciszek staje się jego przyjacielem. Można?

"Dwóch papieży" to dobra lekcja na to, co dzieje się obecnie w naszym kraju. Wojna polsko-polska od paru lat ewidentnie zjada Polskę od środka. Szkoda, że nie możemy spotkać się gdzieś w połowie drogi, tak, aby się nawzajem nie zniszczyć, tylko zbudować na zgliszczach Polski coś nowego, świeżego, coś, na czym nam wszystkim zależy. Ostatecznie zapewne większość z nas pragnie tego samego, ale nieugiętość i wąskotorowość nie pozwala nam otworzyć się na innych. Benedykt i Franciszek pokazują, że wszystko jest możliwe - ogień i woda koegzystują, czerpią z siebie nawzajem, budując coś fajnego, opartego na dobroci i prawdzie.

niedziela, 22 grudnia 2019

Zakonnice odchodzą po cichu/ Marta Abramowicz

O KOBIETACH INACZEJ


O księżach mówi się w Polsce dużo. O zakonnicach mniej - a szkoda. Albowiem, jak niesie tytuł, zakonnice odchodzą po cichu. Często z żalem, smutkiem, w zażenowaniu, ale nieraz z uczuciem ulgi, chęcią rozpoczęcia nowego życia, z poczuciem wielkiej ucieczki z więzienia. 

Wywiady z byłymi zakonnicami przyprawiają o gęsią skórkę. Każda z nich wstąpiła do zakonu z prawdziwego powołania, chęci służenia Bogu, poświęcenia życia na modlitwie za innych - zatem szlachetnych pobudek. Najczęściej kobiety bywały zachwycone pierwszymi wizytami w klasztorze i roztaczaną przed nimi wizją przyszłego zakonnego życia - opartego rzekomo na wspólnocie, niesieniu dobra, miłości. Dopiero za murami zakonu zderzyły się z rzeczywistością.

Jaka jest ta rzeczywistość? Bezwzględne posłuszeństwo wobec siostry przełożonej, wewnętrzne animozje (im więcej kobiet, tym więcej zgrzytów, a tu same kobiety), asceza. Tego się można, powiedzmy, spodziewać. Ale już wydzielanie podpasek, jedzenia, kontrola korespondencji czy zakaz udania się na pogrzeb rodziny - na to nie ma zgody. I tak, krok po kroczku, wiele z nich dochodzi do symbolicznego muru, który trzeba już tylko przeskoczyć, bo przebicie się przez jego strukturę jest niewykonalne. Jest to pozostałość przedsoborowa, w której nie ma miejsca na jakąkolwiek formę wolności, samodecydowania, godności. Zakon ma robić wszystko, aby siostrę ustrzec przed pokusami - a takową może być nawet wyskrobanie ostatniego grosza na zakup precla, by potem ukradkiem go zjeść, a następnie się z grzechu wyspowiadać.

Po ukazaniu się powieści pojawiły się głosy, że obraz zakonu jest zafałszowany, że wcale to życie zakonne tak nie wygląda. Jednocześnie do autorki napisały setki byłych zakonnic, które odnalazły siebie w bohaterkach wywiadów, które wreszcie pozbyły się poczucia winy, że okazały się niewystarczająco dobre, pobożne, oddane. Niektóre odeszły od Kościoła, niektóre nawet od Boga. Ale przeważająca większość z nich nadal za Bogiem podąża, żyje już tylko innym życiem.

Ja pytam - gdzie w Kościele jest miejsce dla kobiet? Szanuję wybory dziewczyn, które do zakonu wstępują, choć ich nie rozumiem. Myślę, że one same też nie - że oczekiwania pięknego, pobożnego życia przerastają ich racjonalną wiedzę na temat tego, co w zakonie się wydarzy. Albo - druga strona medalu - może właśnie z powodu niewiedzy rozgrywają się potem osobiste dramaty? Może dzięki takiej powieści jak ta, dziewczyny przejrzą na oczy, zrozumieją, że służyć Bogu można na wiele różnorakich sposobów, zachowując przy tym godność człowieka?

To, że Kościołowi potrzebna jest rewolucja i powrót do chrześcijańskich korzeni - wie większość tzw. "katolewaków", do których się zresztą zaliczam. Jednak nikt nie mówi o zakonnicach, o potrzebie rebelii za bezdusznymi murami zgromadzeń, gdzie kobieta sprowadzona jest do roli nic nie znaczącej służebnicy, bez nadziei na życie pełne światła i miłości. To również tam powinien odbyć się prawdziwy zryw, tak drastyczny, by otworzyć oczy na zakonne realia i pomóc zakonnicom - obecnym i byłym - odzyskać wiarę w chrześcijańskie wartości, którym pragnęły poświęcić całe życie.

sobota, 21 grudnia 2019

A ja żem jej powiedziała/ Katarzyna Nosowska

WRZUĆ NA LUZ



Kasia Nosowska przechodzi samą siebie! Nic dziwnego, że jej pisanie pokochały rzesze czytelników, w różnym wieku. Książka jest świetna, przepełniona słodko-gorzkimi sentencjami na temat tego, co nas otacza - rodziny, przyjaciół, mediów, naszych kompleksów, traumatycznych przeżyć, przeszłości, przyszłości, chwili obecnej ...

Kasia rozprawia się z powszechnie panującym kultem kobiety fit, obsesją Instagrama, cieniami sławy, stereotypami na temat seksu. Każdy jej felieton to kopalnia maleńkich cennych perełek, które warto sobie zachować i od czasu do czasu na nie patrzeć; oto niektóre z nich:

"Jestem teoretykiem wysiłku."
"Możesz reżyserować tylko siebie. W nocy zostajesz sam, oddzielony ponownie kurtyną powiek."
"Nie umiesz kochać, bo nie umie kochać ten, kto tak bardzo nie lubi siebie."
"Ciało jest pojazdem, w którym przemieszczamy się po osi czasu."
"Miłość nie może zamieszkać w tej samej przestrzeni co lęk."

I co o mnie powiesz?/ Holly Bourne

BYĆ FEMINISTKĄ CZY NIE BYĆ? 


Okazuje się, że być feministką w teorii jest łatwo, ale już w praktyce - życie pisze swoje scenariusze. Tori Bailey, gwiazda mediów społecznościowych, wojująca feministka, która inspiruje miliony kobiet, prywatnie tkwi w nieudanym związku, niezdolna wykonać chirurgiczne cięcie i zacząć nowe życie. No bo jak to tak - być singielką po trzydziestce i pozbawić się szansy na dziecko? Ujawnić, że romantyczna historia miłosna, którą podziwiały miliony, nie ma happy endu?

W dodatku jej najlepsza przyjaciółka Dee wchodzi w spontaniczny związek i po paru miesiącach planuje ślub - tym samym "wyłamując" się z ich wspólnej ideologii - frustracja sięga zenitu. Obserwujemy zatem roczny proces dochodzenia do własnej prawdy, gorzki, przykry, miejscami zabawny - ale, co najważniejsze, autentyczny.

I co powiesz o Tori? Czy poddasz ją krytyce za hipokryzję i ociąganie się z życiowymi decyzjami, czy też pokiwasz głową ze zrozumieniem, przyznając, że nie istnieją czarno-białe wybory i poszukiwanie SIEBIE trwa czasem dłużej, niż chce tego świat?

Bardzo fajna powieść. Arcydzieło to nie jest, ale kobiece czytadło - owszem.

piątek, 20 grudnia 2019

Trauma/ reż. Brad Anderson

W ZAKAMARKACH OBŁĄKANEGO UMYSŁU


W trakcie powrotu z weekendu u teściów rodzina zatrzymuje się na postój, tam dochodzi do niefortunnego wypadku, w efekcie czego córeczka Ray'a i Joanne, Peri, wymaga hospitalizacji. Kiedy po dłuższym czasie Joanne i Peri nie wracają z badań, zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Trochę jak u Kafki. Okazuje się, że w rejestracji nie widnieją ich nazwiska, lekarze tłumaczą, że nikogo takiego dzisiaj nie było - słowem, w powietrzu rozchodzi się obłęd. Ray nie daje za wygraną, podejrzewając szpital o tajne praktyki handlu organami, robi wszystko, aby dotrzeć do dziewczyn i czym prędzej stamtąd uciekać. 

Takie są fakty. A może ...  nie? W tym filmie wszystko wydaje się inne niż w rzeczywistości. Wzbraniam się od zdradzania szczegółów, ale mogę jedynie powiedzieć, że to, co do mnie przemówiło i jest świetnie ukazane - to tajemnica ludzkiego umysłu, opętanego irracjonalnym szaleństwem, u którego podłożu leżą traumatyczne wydarzenia, nieprzepracowana przeszłość, ale też wielka miłość i nadzieja. POLECAM! Końcówka wbija w fotel. 

niedziela, 1 grudnia 2019

The Testaments/ Margaret Atwood

HISTORIA DOPOWIEDZIANA


Najbardziej nieprawdopodobne w "Testamentach" jest to, że Margaret napisała powieść już po 3 sezonach epickiego serialu "Opowieść podręcznej"! Zrobiła to dla fanów, aby odpowiedzieć na nurtujące ich pytania - czy June przeżyje, czy Gilead upadnie, czy ciotka Lydia otrzyma należytą karę, czy June i Luke odnajdą się po latach, czy córki June zjednoczą się z mamą...  Pierwsza część powstała w 1985 roku - niesamowite, że ta sama pisarka, która stworzyła wówczas przerażającą wizję teokratycznej republiki, w której kobiety nie mają żadnych praw, po ponad 30 latach postanowiła postawić kropkę nad "i" i zamknąć klamrą losy swoich bohaterów. Po 30 latach! 

Na ponad czterystu stronach prawie wszystkie odpowiedzi zostaną udzielone. Nie wszystkie, jakie zapewne przyszły nam do głowy po ostatniej scenie 3 sezonu, kiedy los rebeliantki June pozostaje "w zawieszeniu." Trzeba zaznaczyć, że akcja dzieje się długo po tych pamiętnych wydarzeniach, "Testamenty" nie stanowią natychmiastowego "ciągu dalszego." Spokojnie - nie poczujecie się zawiedzeni! Kiedy odkryjecie, kto stoi za każdą narracją (są trzy) - powali Was na kolana! Wejdziecie w świat nastolatki z Gilead, nastolatki z Kanady i ... jeszcze kogoś, kto odegra najważniejszą rolę w WIELKIM PLANIE. 

Nie zamierzam psuć zabawy, nie będzie tym razem żadnego spoilera, mogę jedynie zapewnić, że zanurzycie się w powieści tak, jak w telewizyjnej "Podręcznej". I podobnie niejeden raz wstrzymacie oddech, kiedy uciemiężone kobiety - jednocześnie niezwykłe wojowniczki - użyją wszelkich sposobów, by walczyć z chorym reżimem. Bo nade wszystko to jest książka o kobietach, o ich sile, lojalności, odkupieniu win (nic nie zdradzę!), pojednaniu, poświęceniu i miłości. NOLITE TE BASTARDES CARBORUNDORUM. 

niedziela, 17 listopada 2019

Aż do śmierci/ Daria Górka

KTO ZGINIE: ON CZY JA? 


Bohaterki tej książki stanęły przed traumatycznym wyborem i dokonały go w afekcie, uprzednio nie planując, a później żałując podjętej decyzji. Decyzji, która de facto ocaliła fizycznie ich życie oraz życie ich dzieci.

Po latach upokorzeń, przemocy fizycznej i równie okrutnej (jeśli chwilami nie gorszej) przemocy psychicznej, bohaterki były zmuszone sięgnąć po nóż i obronić się przed napastnikiem, za co teraz odsiadują karę pozbawienia wolności. Gdy już ten "wybór" się dokonuje, na sali sądowej są traktowane jak sprawczynie. Następuje nieoczekiwana zamiana ról.

Te, które przez kilkanaście lat właściwie czołgały się przez życie, chowając siniaki za tonami makijażu i znosząc obelgi z ust kata, teraz "zyskują" status morderczyń, a w trakcie procesu niewielkie znaczenie ma tło historii i wieloletnia przemoc.

Tak, czasami lata siniaków są tzw. "okolicznościami łagodzącymi", ale zawsze jest to bezwzględny wyrok więzienia, od 3 do 10 lat. Nie ma "zawiasów", nie ma taryfy ulgowej, nie ma całokształtu, jest tylko ten jeden malutki wycinek życia, kiedy zmuszone do samoobrony, zabiły swoich oprawców.

Takie są realia. Zaznaczam, że bohaterkami nie są tylko i wyłącznie - patrząc stereotypowo - kobiety z niższym wykształceniem, z patologicznych środowisk. Taki mit pokutuje od dawna, ale kiedy przeczytamy wywiad z kobietą, która zabiła męża przemocowca, gdy na górze trwały urodziny syna - światopogląd nam się troszkę poszerza. To też pokazuje, na jak cienkiej granicy balansują ofiary przemocy w rodzinie - jeśli przemoc eskaluje (a tak jest zawsze), najczęściej kończy się tragedią. Wiadomo, że ktoś zginie - i teraz rodzi się pytanie: czy mam zginąć ja i osierocić dzieci, zostawić je na pastwę losu u ojca tyrana, czy zginie on, ja odsiedzę karę i potem zawalczę o siebie?

Nie zrozumcie mnie źle, wszystkie bohaterki żałują swojej decyzji. To nie są MORDERCZYNIE, ponieważ żadna z tych zbrodni nie została zaplanowana. Zabójstwa zawsze dokonywały się w trakcie awantur, kiedy oprawca groził śmiercią lub faktycznie już był w trakcie ataku. Każda z nich do końca życia będzie musiała żyć ze świadomością, że pozbawiła kogoś życia, a więc świętości.

Ale kto pomyślał wcześniej o ich życiu? Gdzie była ta świętość, ta ochrona ofiar, kiedy latami zmagały się z opieszałością Policji lub niesprawiedliwością sądów? Co takiego musi się wydarzyć, żeby zaistniała jakaś faktyczna siatka pomocy dla skrzywdzonych rodzin? Odizolowanie od sprawcy, lokum dla uciekających matek, warsztaty psychologiczne, pożyczki na nowe życie. JAKIE szanse mają ofiary, żeby wyjść z obłędu, zanim  będzie za późno?

Rozejrzyj się wokół. Może masz przy sobie, może za ścianą, kobietę, która cierpi, dzieciaki, które są świadkami przemocy. Może słyszysz awantury i nie chcesz "się wtrącać." Najprostsza droga to zamiatanie brudów pod dywan. A potem wybucha bomba i sąsiedzi w głowę zachodzą, powtarzając: no tak, coś tam było słychać, ale wie pan...

Co takiego musi się zmienić w świadomości ludzi, żeby umieli wyjść ze swojej bezpiecznej strefy i mieć cywilną odwagę zadzwonić na Policję, gdy widzą krzywdzoną rodzinę? Matko, czy masz odwagę powiedzieć swojemu synowi, że nie zachowuje się normalnie? Siostro, czy przetłumaczysz swojemu bratu, że musi iść na leczenie, bo swoją agresją sprawia ból bliskim osobom? Kumplu, czy odezwiesz się do swojego kolegi, gdy dostrzeżesz jego niebezpieczne zachowania, patologiczną zazdrość i zaborczość lub brak szacunku do swojej partnerki? Sąsiedzie, czy będziesz zeznawał na sali sądowej, aby potwierdzić, że za drzwiami trwała przemoc?

Pomoc zaczyna się od UWAŻNOŚCI. Zauważ, posłuchaj, uwierz, zaoferuj schronienie, cokolwiek. Ta książka nie zostałaby napisana, gdyby ktoś parę lat przed zbrodnią, wyciągnął dłoń i pokazał kobietom, że można żyć inaczej. Poczytaj o przemocy, przestań powtarzać frazesy typu "sama się prosiła" lub "trzeba było odejść" - otwórz oczy, zdobądź wiedzę, nie osądzaj. STAŃ PO STRONIE SKRZYWDZONYCH, zawsze.

niedziela, 13 października 2019

The Act/ twórcy: Michelle Dean, Nick Antosca

ZABIĆ, ŻEBY OCALEĆ 


Czy jest coś, czego matka nie zrobi dla swojej córki?
Czy jest coś, czego córka nie zrobi dla ... siebie?

Duży skrót: uwikłana w wieloletni toksyczny związek z zaburzoną matką Dee Dee, nastoletnia Gypsy Rose Blanchard wraz ze swoim chłopakiem, planuje zbrodnię i rękami chłopca matka zostaje zamordowana.

Sprawa wstrząsnęła całą Ameryką. Gypsy była pod pieczą największych fundacji charytatywnych w kraju, duet matka-córka gościł na każdym evencie, świat rozpływał się nad poświęceniem Dee Dee i kalectwem Gypsy. Kto mógł podejrzewać, że jeżdżąca od lat na wózku, bezzębna, łysa Gypsy, w nocy "rozprostowuje kości" i podjada zakazany przez matkę cukier? Jak to możliwe, że żaden z licznych lekarzy nie zorientował się, że dokumentacja medyczna córki nie trzyma się kupy, że matka wykazuje cechy zaburzenia, że Gypsy jest niewolnikiem w swoim domu?
Dziewczyna była przywiązywana, karcona, okłamywana na temat swojego wieku. Wmawiano jej upośledzenie umysłowe, białaczkę (!!!) i inne przewlekłe choroby. Nie miała przyjaciół, nie chodziła do szkoły. Matka karmiła ją pozajelitowo, gdyż w ten sposób miała kontrolę nad podawanymi córce lekarstwami - zwiotczającymi mięśnie, powodującymi senność, zaburzenia mowy.
Jeśli zdacie sobie sprawę, że opowieść o Gypsy Rose i jej mamie Dee Dee jest oparta na faktach, jeśli odtworzycie sobie kilka dokumentów na ten temat i wgryziecie się ze zrozumieniem w tę historię, zobaczycie, że dramat rozgrywa się po obu stronach, a tak naprawdę finałowi towarzyszy szereg skrajnych emocji.
Po pierwsze - zrozumienie dla Gypsy. Dziewczyna, faszerowana lekami, ogolona, z brakiem uzębienia, uwięziona fizycznie i mentalnie, bezradna wobec systemu zdrowia, w bezustannym strachu przed matką, szantażowana emocjonalnie - popełnia najgorszą zbrodnię. Zaplanowała śmierć matki, ponieważ tylko w ten sposób mogła się od niej uwolnić. 
Po drugie - szok i odraza. Niestabilny emocjonalnie chłopak Gypsy, bez żadnych skrupułów i wyrzutów sumienia morduje starszą kobietę.
Po trzecie - złość. Kiedy widzimy migawki z życia Dee Dee, dostrzegamy, że toksyczność wyssała z mlekiem matki, że sama borykała się z jej zaburzeniami i prawdopodobnie odziedziczyła chorobę.  Być może, gdyby ktokolwiek odkrył wcześniej na co choruje Dee Dee (zastępczy zespół Munchhausena, polegający na wywoływaniu objawów choroby u dziecka w celu uzyskania emocjonalnej gratyfikacji), Gypsy byłaby na wolności, a matka uzyskałaby fachową pomoc. Tego nie wiemy. Świadomość choroby jest nikła, sprawcy są świetnymi manipulantami, ofiary milczą. 
Joey King w roli Gypsy przechodzi samą siebie. Gdy porównuje się ją z dokumentami na temat zbrodni, podobieństwo fizyczne jest uderzające. Sposób mówienia, głos, gesty - Joey odwzorowała Gypsy w sposób mistrzowski! Patricia Arquette za rolę Dee Dee otrzymała nagrodę Emmy - zasłużenie! Jej Dee Dee jest tak autentyczna, że aż przerażająca, przyprawiająca o dreszcze, często irytująca, a nieraz wzbudzająca współczucie. Chciałoby się nią potrząsnąć, odizolować od córki i uratować życie ich obu. 
Życie napisało inny scenariusz. Gypsy odsiaduje wyrok w więzieniu, wyjdzie na wolność w 2025 roku. Jej chłopak, Godejohn (w serialu świetny Calum Worthy), po 4 latach procesu, przebadany psychiatrycznie pod kątem autyzmu i niepoczytalności, ostatecznie został skazany na dożywocie za morderstwo pierwszego stopnia. 
Serial "The Act" jest niepowtarzalny, to prawdziwa perełka, a must-see! Oparta na faktach historia, genialna gra aktorska, wierność prawdzie. Joey King i Patricia Arquette kreują unikatowy duet. 10/10/ 

czwartek, 26 września 2019

Unbelievable/ twórca: Susannah Grant

NIE-DO-UWIERZENIA


Niewiarygodne odkrycie, majstersztyk!

Młoda dziewczyna zgłasza gwałt. Jak nakazują bezduszne procedury, opowiada o zdarzeniu kilkakrotnie jednego dnia, w zależności od tego, kto ma wypełnić jaki dokument. Straumatyzowany umysł zaczyna płatać figle - szczegóły się mieszają, sekwencja zdarzeń się zaciera. Dwojgu nieopierzonym policjantom tylko tyle wystarczy, aby podważyć zeznania dziewczyny, zastraszyć ją, skompromitować i doprowadzić do szybkiego zakończenia sprawy. Odtrąbić sukces, dodatkowo oskarżyć ją o fałszywe zeznania.

Pomimo wiedzy, że życie młodziutkiej Marie nie przypominało bajki (rodziny zastępcze, znęcanie się, terapie), oficerowie nie wykazują jakichkolwiek chęci USŁYSZENIA opowieści - a jedynie wolę utrzymania akuratnego porządku w papierach i podpięcia Marie pod kategorię: trudna młodzież. Marie traci przyjaciół (którzy uważają ją za wariatkę), pracę, zdrowie psychiczne, poczucie bezpieczeństwa.

Gdzieś w innym stanie po prawie trzech latach dochodzi do podobnego przestępstwa, o czym Marie jeszcze długo nie będzie wiedziała. Jednak tam ofiara trafia na genialną policjantkę, Karen Duvall, której empatia, wnikliwość i upór współgrają z mozolną śledczą pracą. Przypadkowo, podczas rozmowy z mężem, Karen otrzymuje wiadomość o kolejnym przestępstwie, w którym powtarzają się charakterystyczne motywy. W ten sposób dociera do Grace Rasmussen, doświadczonej, hardej i nieugiętej pani detektyw. Kobiety łączą siły i nie odpuszczają, robią wszystko, żeby złapać przestępcę. Tu nie ma mowy o podważaniu zeznań ofiar, o powątpiewaniu w ich wiarygodność. SIŁA KOBIET robi swoje. Jest troska, jest uwaga poświęcona kobietom, jest współczucie.

Duet Duvall-Rasmussen jest fantastyczny. Kobiety są w stanie przezwyciężyć dzielące ich różnice, dla wspólnego dobra. Historia zatoczy koło dopiero pod koniec śledztwa. Marie trafi do empatycznej psychoterapeutki, która zechce się nad dziewczyną pochylić, nie zakwalifikuje jej rzekomych konfabulacji jako stereotypową "ściemę." Ostatecznie, po kilku latach od gwałtu Marie otrzyma "zadośćuczynienie", ba! będzie nawet sądziła się o odszkodowanie. Ale dla niej najważniejsze będzie to, że znalazł się ktoś, kto jej UWIERZYŁ, choć całe bestialskie zajście wydawało się niektórym NIE-DO-UWIERZENIA.

Aktorstwo na najwyższym poziomie, zero przeciągania, żadna minuta nie była zmarnowana. Czekam na wysyp nagród Emmy, trzymam kciuki.

PS. Serial oparty na faktach. NIESTETY, kobiety wciąż muszą przekonywać, że naprawdę zostały zgwałcone. Szkoda, że nikt nie podważa zeznań facetów, gdy ktoś im skradnie samochód, nie zadaje pytań typu "w którą stronę pan patrzył?" "jest pan pewien, że to się wydarzyło?" "która była godzina, jak pan zobaczył, że nie ma auta?" "dlaczego zadzwonił pan do pana X, a nie do pana Y?"
Fakt, że śledztwo w sprawie oprawcy Marie istotnie się wydarzyło, napawa pesymizmem. Trudno się dziwić, że kobiety nie zgłaszają gwałtów, skoro papierologia wymaga kilkakrotnego opisywania brutalnego zajścia, a powątpiewający policjanci mrugają do siebie niespostrzeżenie, wymownie, przekazując informację "ty, zobacz, jaka wariatka."

sobota, 21 września 2019

Dwoje do pary/ Andy Jones

(NIE)DOSKONAŁE ŻYCIE RAZEM


Właściwie ta książka zaczyna się tam, gdzie zazwyczaj kończą się romantyczne komedie - zaiskrzyło, młodzi są razem, przekonani, że są dla siebie stworzeni, wyczekujący wspólnej przyszłości. Wybrańcy przeznaczenia. A TU BUM! - dziewczyna jest w ciąży. Po 19 dniach pełnej uniesień znajomości. (!)

Co dalej? Uczucie trwa, jest nadzieja na przyszłość, jednak zaczynają się wkradać malutkie zgrzyty, niepochlebne obustronne obserwacje, przeszkody trudne do usunięcia, sekrety i sekreciki, seria niedopowiedzeń, ostrych słów. Czy da się to niebiańskie uczucie utrzymać, otoczyć opieką i poczekać (szczęśliwie?) na urodzenie się dzieciaków?

Pomiędzy tą pierwszoplanową historią, mamy też wątek pięknej homoseksualnej miłości przyjaciół głównego bohatera. Jeden z nich jest nieuleczalnie chory i będzie chciał podjąć najtrudniejszą - czy bezinteresowną? oto jest pytanie - decyzję o zakończeniu swojego życia w godny sposób. Ich opowieść jest pełna ciepła i braterskiej więzi, a finał porusza do głębi.

Andy Jones pokazuje, że życie ma wiele barw. Podoba mi się, że u niego od początku nie ma różowych okularów, jest w zamian zwykła egzystencja, codzienne czynności i nieprzesłodzone dialogi. To potwierdza, że prawdziwa miłość to właśnie cały tzw. "ciąg dalszy", który następuje, gdy kurtyna opada, a bohaterowie muszą zmierzyć się z rzeczywistością. Wówczas się okazuje, czy zdadzą egzamin, czy nie.

niedziela, 8 września 2019

My/ reż. René Eller

OD MŁODZIEŃCZEGO HEDONIZMU DO MORALNEJ ZGNILIZNY 


Tylko dla widzów o mocnych nerwach. Obraz do jednorazowej projekcji, ciężki, gęsty i przerażający. Jeśli szukasz odpowiedzi na pytanie, do czego zdolny jest człowiek, który poluzuje wszelkie hamulce i da się wessać w wir hedonizmu, to w "My" ją znajdziesz.

Zaczyna się niewinnie - grupa nastolatków z nudów w pewnie letnie dni rozpoczyna zabawę w pozornie nieszkodliwe erotyczne gry. Potem pojawia się pomysł zarobku i sflimowania kilku mocnych scen. Zaczynają się jakieś emocjonalne "kwasy" pomiędzy poszczególnymi członkami składu, robi się niebezpiecznie. Finalnie w trakcie całkowicie odjechanej, brutalnej, zabawy niespodziewanie ginie wspólna koleżanka. Co teraz? Kto odpowie za jej śmierć? Kogo wrobić, byleby uniknąć odpowiedzialności, gdy się jest młodym i chce się zdobywać świat?

Filmową historię poznajemy z pozycji czterech narratorów. Każda z sekcji ujawnia kolejne szczegóły na temat wewnętrznych relacji w grupie. Każda jest mniej niewinna, bardziej wstrząsająca. Toksyczność i brak kontroli nad instynktami prowadzą do następnych emocjonalnych katastrof. Ostatni epizod przyprawia o dreszcze - tutaj wychodzi na wierzch to, kim możesz się stać, jeśli dasz się uwieść własnym demonom. Jeśli masz władzę, jeśli błądzisz po omacku w galimatiasie swoich uczuć, jeśli odkryjesz euforię powodowaną krzywdzeniem innych - jesteś w stanie dokonać najstraszniejszych rzeczy, jakie możesz sobie wyobrazić.

Kiedyś przeczytałam w książce "Dar Strachu" (G. Beckera), że jeśli tylko umiesz wyobrazić sobie najgorszą z możliwych zbrodni, to oznacza, że byłbyś w stanie ją popełnić. TWOIM zadaniem jest tak pokierować swoim umysłem, swoim instynktem, swoimi działaniami - byś nigdy nie wybrał tej drogi, nie poddał się pokusie panowania nad światem, ponieważ może się okazać, że to świat zapanuje nad tobą, a wówczas nie będzie już odwrotu.

piątek, 30 sierpnia 2019

Zranić marionetkę/ Katarzyna Grochola

KIEDY DEMONY WYJDĄ NA SPACER ...



Boże, co tu się narobiło! Nasza ukochana Grochola, która przyzwyczaiła nas do mniej lub bardziej ckliwych (melo)dramatów, weszła w mroczny klimat psychologicznego dreszczowca. I to z jakim przytupem!

Nade wszystko to jest BARDZO DOBRZE NAPISANA powieść. Grochola nie zamęcza, nie przedłuża, nic się nie przeciąga i akcja toczy się wartko - a to duuuuży plus. No i temat przewodni!-  motyw pedofilii łączący wszystkie historie miażdży nas mentalnie już od samego początku, pod koniec poczujemy się mocno przeczołgani, bądźcie na to gotowi!

Wiemy, że zginął zamożny biznesmen, sprawca jest poszukiwany, generalnie jakaś grubsza sprawa. Wiemy, że dwie nastoletnie przyjaciółki zabawiają się na internetowych forach, nieświadome potęgi słowa, a szczególnie - siły internetowych przekazów. Wiemy, że główna bohaterka nosi w sobie traumę i próbuje jej się pozbyć na terapeutycznych sesjach.

Pomiędzy tymi wątkami poprzez narrację zabójcy dowiadujemy się - nieśpiesznie - nie tylko tego, jakie były motywy zbrodni, ale też tego, co się wydarzy, gdy szaleńcze pragnienie zemsty zawładnie umysłem tak bardzo, że człowiek nie cofnie się przed niczym. Najciekawsze jest to, że czytelnik to jakoby ROZUMIE, ale jednocześnie chciałby zapobiec katastrofalnej pomyłce.

Poznajemy różne historie, które - niczym w świetnie napisanym serialu - zazębiają się  - tutaj w osobie zabójcy, a także wpływają na dwójkę głównych bohaterów (policjanta i antropolożki) - Natana i Weroniki. Ci dwoje zmierzą się z własnymi zranieniami i okaże się, że odpowiedź na pytanie "kto zabił" jest tylko jedną z wielu, jakie przyjdzie im analizować.

Przekonamy się, do czego zdolna jest matka, aby chronić swoje dziecko, ale też jak bardzo można się pomylić w osądach i fałszywymi oskarżeniami doprowadzić do etapowej ruiny drugiego człowieka. Grochola potrafi świetnie opisać to, że przeszłość tkwi jak drzazga, uwiera i prowadzi do zainfekowania umysłu. A taki chory umysł może popełniać błędy, w strachu przed kolejnym ciosem. Tymczasem konsekwencją błędów nieokiełznanego umysłu może być nawet śmierć.

Doświadczymy - za pomocą przywoływanych historii - że pedofilia, kojarząca nam się zazwyczaj z brutalnym wykorzystywaniem dzieci, czai się też pod płaszczykiem perfidnych zmysłowych praktyk, że - jak potwierdzają losy jednej z postaci - potrafi zauroczyć, zaprosić do swojego świata, omamić ofiarę i wyprzeć z jej świadomości jakiekolwiek taktyki obronne. To jest dopiero emocjonalna miazga!

Uwaga! Trzeba przygotować się na drastyczne szczegóły, opisy pedofilskich praktyk są naprawdę druzgocące, więc nie każdy czytelnik przez nie przebrnie. Naturalizm, a jednocześnie psychologiczna głębia, są niezbędne, żeby wyznania były przekonujące i żeby tak naprawdę TOWARZYSZYĆ zabójcy w jego drodze do finału, a Natanowi i Weronice w ich niezamierzonej podróży do prawdy, za którą oboje tęsknią.

czwartek, 22 sierpnia 2019

Opowieść Podręcznej/ twórca: Bruce Miller

NOLITE TE BASTARDES CARBORUNDORUM



Wyobraź sobie świat, w którym biologicznie jesteś nadal kobietą, ale prawnie nie posiadasz przyzwolenia na jakiekolwiek niezależne działania. Nie wolno Ci czytać gazet i książek, żyjesz w świecie bez telefonów i Internetu (nie do Twojej dyspozycji w każdym razie), nosisz charakterystyczny strój i wypowiadasz się tylko i wyłącznie w określony sposób, a ponadto - jesteś poddawana comiesięcznej "ceremonii" zapładniania Cię przez przypadkowego komendanta, posiadającego niepłodną żonę; w ten sposób wyświadczasz przysługę małżeństwu i państwu przede wszystkim. Jesteś Podręczną.

Jest to świat ogarnięty plagą niepłodności, w którym płodna kobieta stanowi własność narodową. Takie dziewczyny (uprzednio schwytane w bezlitosny sposób, oddzielone od swoich dzieci i "oczipowane") są pod nadzorem starszej "ciotki", której zadaniem jest dbanie o ich dobre zachowanie, czyli bezwzględne posłuszeństwo wobec reżimu. Reżim - Republika Gilead - został stworzony na częściowym terenie Stanów Zjednoczonych. Za herezję (domyślną lub faktyczną, nieistotne, gdyż nie toczą się żadne śledztwa) możesz zawisnąć na murze - przez kilka dni być ozdobą publiczną miasta i niemym ostrzeżeniem, żeby się nie wychylać, nie próbować żadnych sztuczek.

Jeśli zajdziesz w ciążę i poczniesz dziecko jakiegoś bogatego kolesia, zostajesz odseparowana od urodzonego przez CIEBIE malucha i wysłana do następnego domu. Do skutku, do śmierci, aż spłodzisz tyle dzieci, ile wytrzyma Twoje ciało. Zrobią wszystko, żeby przyrost naturalny się zwiększał - mogą na przykład utrzymać cię uporczywie przy życiu, nawet jeśli praktycznie nie żyjesz, ponieważ masz pełnić rolę tylko i wyłącznie INKUBATORA. Jeżeli masz inną orientację seksualną, wisisz na murze albo zsyłają cię do "kolonii" - współczesnego obozu śmierci, gdzie zabiją cię tak czy inaczej radioaktywne odpady. Możesz też otrzymać "posadę" w misternie ukrytym domu publicznym, do którego chadzają sobie znudzeni monotonią i spragnieni cielesnych uciech komendanci. Tam nie masz już żadnych praw, żyje tylko twoje ciało.

Wszyscy rządzący oraz podległe im społeczeństwo zwracają się do siebie w określony sposób, raz po raz przytaczając WYBRANE cytaty ze Starego Testamentu, które to mają służyć jako poświadczenie słuszności wszelkich, nawet najbardziej okrutnych, decyzji. (wybiórczość interpretacji Biblii jest przerażająca) Kary za nieposłuszeństwo bywają też "lżejsze" - na przykład wydłubanie oka lub obcięcie palca.

W tym świecie na skutek udaremnionej ucieczki znalazła się June i to z jej perspektywy poznajemy codzienne życie w republice. (Jej mąż, Luke, przedostał się do Kanady, gdzie zresztą trafiają szczęśliwcy, którym sprzyja los i dostają status uchodźcy tamże.) Bezczynne siedzenie w pokoju, robienie zakupów "na kartki", ewentualne spacery z inną Podręczną, a w tym wszystkim nieprzemożona tęsknota za rodziną, za normalnością, za prawem do życia. Retrospekcje pozwalają nam ujrzeć poprzednie życie June, ale także dostrzec rozkręcającą się machinę terroru i praktykę "małych kroczków", które finalnie doprowadziły do zniewolenia społeczeństwa.

W obliczu gorącej dyskusji na temat portretu uchodźcy - "Opowieść Podręcznej" wywraca powszechnie panujący mit do góry nogami. Bo czy komukolwiek z nas przeszłoby przez myśl, że uchodźca może wyglądać tak jak Luke, mąż June? Tak jak Emily, która ucieka z niemowlakiem, poświęcając swoje życie? Tak jak Moira, która bez wahania oddałaby June swoje nerki i która potem wychowuje jej córeczkę? KTO MOŻE STAĆ SIĘ UCHODŹCĄ? Oto jest pytanie.

W kwestii pozostającej w Republice June - June jest niekwestionowaną prawdziwą wojowniczką. Nie ma się co dziwić - córka zagorzałej feministki, była redaktorka, kobieta niegdyś wyzwolona, otoczona cudowną rodziną. Zniesie fizyczną karę, powie, co myśli - jej wzrok potrafi zabić wroga. Co nas może zaskakiwać albo przygnębiać - to fakt, że - analogicznie do wojennej rzeczywistości I czy II Wojny Światowej - granica moralności przesuwa się niebezpiecznie, proporcjonalnie do krzywd, jakich June doświadcza w czasach niewoli. Człowiek często obrzucany kamieniami nie czuje bólu, prawda? June czuje, ale ból hartuje ją jeszcze mocniej, jednocześnie wyciąga "na wierzch" najczarniejszą cząstkę duszy i gotowość do pokonania wszelakich przeszkód, byleby odzyskać utracony raj.

Aczkolwiek, jak w każdym wojennym świecie, tak i w Gilead pojawia się Ruch Oporu. Okazuje się, że istnieje swoiste "podziemie", a tam - lojalność króluje nad okrucieństwem, poświęcenie nad strachem, a waleczność nad uległością. Podręczne oraz Marty ("pokojówki", które miały na tyle szczęścia, że nie zawisły na murze) próbują rozkręcić swoje działania i dołożyć swoją małą cegiełkę do walki z Oprawcą. Przypomina to niemalże sabotaż - wysyłanie listów do Kanady, tajemnicze rozmowy i przekazywanie wiadomości, tajne szyfry ("muffinki znaczą tak") czy pomoc w ucieczce. June staje się Ireną Sendlerową, walczy o skrawek człowieczeństwa. I ten świat jest PIĘKNY.

Dlatego będziemy kibicować June, będziemy wstrzymywać oddech, ilekroć dozna krzywdy, będziemy razem z nią modlić się o inne życie - bo wiemy, my kobiety, że mamy prawo żyć po swojemu i mówimy stanowcze NIE wszelkiemu uciśnieniu, patriarchatowi i utajonym niewolnictwie. NIE DAJ DRANIOM SIĘ ZGNĘBIĆ - June wyryje znalezioną wcześniej wiadomość na ścianie swojego obskurnego pokoju, a my będziemy wypowiadać te słowa razem z nią, na głos, w ramach solidarności i walki o wolność.

wtorek, 25 czerwca 2019

Posłuszna żona/ Kerry Fisher

TYLKO PRAWDA CIĘ WYZWOLI


Byłby z tej powieści niezły serial, wielowątkowy, dotykający ważnych życiowych kwestii, a przy tym trzymający w napięciu, miejscami szokujący.

Mamy tutaj dwie pary, dwie (na pierwszy rzut oka) urocze historie małżeńskie we włoskiej rodzinie, na czele której stoi tradycyjna włoska teściowa, hołubiąca swoich synów i nieznosząca synowych (chyba że zmarłych). Jedna z kobiet dopiero co weszła w skostniały schemat rodziny, z nadzieją, że uda się poukładać familijny patchwork i przekonać do siebie zbuntowaną pasierbicę. Jej szwagierka zaś prowadzi sielskie życie u boku nieprzyzwoicie bogatego męża, wychowując syna.

Takie są pozory. Pod spodem idylli kryją się tajemnice, które, jeśliby ujrzały światło dzienne, zburzyłyby święty porządek rodu. Ta książka to przede wszystkim doskonały opis przemocy domowej, rozgrywającej się w czterech ścianach, w złotej klatce, w prywatnym więzieniu. Na pierwszym planie widnieje klasyczny obraz manipulacji, jakiej poddana jest cała rodzina, która, zaślepiona zewnętrznym słodkim małżeńskim wizerunkiem, nie byłaby w stanie dać wiary słowom ofiary. Oto mąż, który nie pozwala żonie zrobić prawa jazdy, zabrania jej wizyt u schorowanego ojca, znęca się nad synem, terroryzuje ich w domowym zaciszu, w którym "obłęd i wstrętne zachowanie stawało się normą." Pytanie, czy kobieta zdoła wyrwać się z przeklętego kręgu i odzyskać upragnioną wolność?

"Posłuszna żona" to przede wszystkim relacja z tej długiej, żmudnej, wieloletniej drogi do wyzwoleniu, do oczyszczenia z brudnych sekretów, złudzeń, fałszerstwa. A także okno na świat dla tych, którym temat jest obcy, kto być może uważa takie kobiety za niezaradne życiowo neurotyczki i nie dostrzega dramatu, w jakie są uwikłane, żyjąc na co dzień ze swoim oprawcą.

poniedziałek, 10 czerwca 2019

Ruchome piaski/ Malin Persson Giolito

PO NITCE DO KŁĘBKA


"Miłość? Nie, nie tęsknię za nią. Ona nie jest ani najważniejsza, ani najczystsza, nigdy nie stanie się mieszanką doskonałą, raczej brudną cieczą. Zanim ktoś jej posmakuje, powinien ją powąchać. Istnieje jednak ryzyko, że i tak nie zauważy, iż jest trująca." 

Nastoletnia Maja zostaje oskarżona o podżeganie, współuczestnictwo, zabójstwo i próbę zabójstwa. W strzelaninie, w której brała udział, zginął jej nauczyciel, kolega, najlepsza przyjaciółka i ukochany chłopak.

Wersja oficjalna brzmi: Maja planowała strzelaninę wraz ze swoim chłopakiem Sebastianem, pomogła mu wnieść do szkoły broń i sama też strzeliła do swojej wieloletniej najlepszej przyjaciółki. Parę godzin wcześniej zginął również z rąk syna ojciec Sebastiana, nieprzyzwoicie bogaty Claes Fagerman.

Prawdy dowiadujemy się stopniowo, krok po kroku odkrywają się karty przeszłości i chronologia wydarzeń pokazuje nam nieco inny obraz całości. Fakty pozostają niezmienne: do strzelaniny doszło i zginęli niewinni ludzie. Pozostaje pytanie: kto za tym stoi i jaki jest udział Mai w popełnionej zbrodni?

Nie jest to łatwa książka i do końca nie definiuje świata jako czarno-białego. To nie jest tak, że Maja wzbudza ogólne współczucie i okazuje się, że wszyscy ją w tą zbrodnię wrobili. W zamian za to otrzymujemy dość szorstką analizę poszczególnych zdarzeń, które wzorem reakcji łańcuchowej przyczyniły się do makabrycznego dnia. Poza emocjami musi tutaj zadziałać rozsądek i wiedza psychologiczna oraz analiza faktów - do tego zresztą dąży adwokat Mai. Niejaki Sander dąży do uniewinnienia dziewczyny, nie zaprzeczając faktom (wiadomo, że do Amandy, przyjaciółki Mai, strzeliła faktycznie sama Maja), ale stając w opozycji kreowanej w mediach chwytliwej historii o dwojgu zaburzonych psychicznie kochanków, którzy postanowili zemścić się na świecie i urządzić krwawą jatkę w swoim liceum.

Trzeba przejść przez ten proces, przez każdą rozprawę i każde wspomnienie Mai, żeby pojąć, że świat przeważnie ma liczne odcienie szarości, miłość bywa toksyczna, pozornie "normalna" rodzina nierzadko tonie w emocjonalnym bagnie, a z powodu narkotyków młodzi gotują się we własnym piekiełku. Kiedy dodamy te wszystkie czynniki, może (ale nie musi) się okazać, że skrywane tajemnice, zaburzenia psychiczne, poranione serca i czarne myśli, jeśli nie w porę wychwycone i uleczone, eksplodują pewnego dnia i doprowadzą do tragedii.

środa, 15 maja 2019

Noah po prostu jest/ Simon James Green

JESTEŚ TYM CO CZUJESZ


Świetna książka o poszukiwaniu własnej tożsamości seksualnej. Genialnie napisana, będąca wnikliwym spojrzeniem na dorastającego nastolatka, który nie bardzo jest w stanie zrozumieć, co się z nim dzieje, kiedy jego najlepszy przyjaciel nagle pocałuje go na zakrapianej imprezie. Świat staje do góry nogami! Co to było? Co to oznacza? Co z naszą przyjaźnią? Dlaczego mi się podobało? Czemu tak dziwnie się czuję? I wreszcie: CO LUDZIE POWIEDZĄ?

Zatem: (nie) typowe dylematy młodego człowieka, u progu dorosłości, w obliczu odkrywania własnego 'ja'. Ta książka jest tak urocza, tak fantastycznie napisana, że od samego początku trzymamy mocno kciuki, aby Noah i Harry się dogadali i byli razem :)

Po drodze Noah musi sobie poradzić ze szkolnym ostracyzmem, manifestacją swoich poglądów na przemian z syndromem ich wyparcia, zazdrością o Harry'ego, a także pewną wredną intrygą i dość zaskakującą rodzinną tajemnicą.

Całość zachwyca! Najlepsze na koniec: będzie kontynuacja!

czwartek, 21 marca 2019

Five feet apart/ Rachael Lippincott with Mikki Daughtry and Tobias Iaconis

EMOCJONALNY ROLLERCOASTER


The only thing worse than not being able to be with her or be around her would be living in a world that she didn't exist at all. 

KOCHAM, kiedy trafia mi w ręce książka, która zajmie potem WYJĄTKOWE miejsce w moim czytelniczym życiu, której uda się mnie pochłonąć i wprawić w stan błogiego "odrealnienia", przy której wypłakuję oczy i odkrywam miłość na nowo. Książka, po skończeniu której czuję smutek i osierocenie, jakby po utracie czegoś pięknego, ulotnego, JEDYNEGO.

Jest Stella, jest Will. O, ironio, oboje chorują na mukowiscydozę i nie mogą przebywać w bliskiej odległości, aby nie sprzedać sobie nawzajem rozmaitych zarazków. Czyli: miłość zakazana. (patrz: Szekspir) ALE JAKA TO JEST MIŁOŚĆ, kochani! Mylicie się, jeśli myślicie, że to szczeniackie uczucie, bo oni przecież tacy młodzi i głupi - wręcz przeciwnie! Uczucie oparte przede wszystkim na nieuchwytnej więzi między tymi dwojga, na rozmowach, na drobnych gestach i braterstwie dusz, sprawia, że trzymamy ich stronę i tak mocno pragniemy, żeby udało im się jakoś tę paskudną sytuację "przeskoczyć". Młodzi są po prostu uroczy w swojej "ostrożności" w obcowaniu ze sobą, jednocześnie odczuwają silny wewnętrzny bunt wobec niesprawiedliwości losu. Oboje wychudzeni, zniszczeni chorobą, wcale nie arcypiękni i idealni - TAKICH bohaterów chcemy, szukamy! Will - buntownik, artysta, indywidualista, gotowy w każdej chwili pożegnać się ze światem, który tak bardzo go rozczarował. Stella - wojowniczka, wylewająca ciepło z każdego cala umęczonego chorobą ciała, ulubienica na oddziale. W tle - mukowiscydoza, nieuchronna śmierć. Wydaje się, że są odgórnie skazani na porażkę, prawda?

Nie przesadzam z moim zachwytem, naprawdę! Wiem, że niebawem ma wyjść film z boskim Cole'm Sprouse'm i młodzież w te pędy rzuci się do kin/ Netflixów itd., a książkę zapewne ominie. Ja jednak właśnie chciałam - jak zawsze zresztą - zacząć od SŁOWA, przekonać się, o co tyle hałasu, czy faktycznie WARTO. Teraz - kiedy już wiem, że historia Willa i Stelly emocjonalnie zmiażdży każdego na kawałeczki, pozostaje mi tylko ufać, że przystojna buzia Cole'a udźwignie ciężar tematu i nie zawiedzie książkoholików. (sądząc po zwiastunach, powinno być dobrze)

Wiem, że ta opowieść ma wiele wspólnego z Claire Wineland, którą, nawiasem mówiąc, śledziłam od ponad roku na mediach społecznościowych. Obserwowałam jej walkę z nieuleczalną chorobą, jej nieprawdopodobny hart ducha, rozbrajający uśmiech. Z przykrością przyjęłam wiadomość o jej śmierci, pomimo tak wyczekiwanego przeszczepu płuc. I teraz okazuje się, że właśnie TA HISTORIA, która była mi znajoma od dawna, stała się inspiracją do powstania filmu, że sama Claire uczestniczyła w rozmowach z aktorami i - jeszcze przed śmiercią - pojawiała się na planie, żeby dopilnować, aby obraz chorych na mukowiscydozę odzwierciedlał rzeczywistość! Udało się! MAGIA.


wtorek, 12 marca 2019

365 dni/ Blanka Lipińska

CHRISTIAN GREY PO RAZ KOLEJNY


Co to za nowy trend, w którym Bogu ducha winne kobiety ulegają wpływom bogatych, przystojnych i niebezpiecznych mężczyzn i idą za nimi w ogień?

Aż się krew burzy, jak się to czyta! Kobieta zostaje porwana przez niezrównoważonego psychicznie włoskiego mafiosa i - ostatecznie - decyduje się utknąć w tej "słodkiej niewoli" przez 365 dni, gdyż ten wyznaczył taki termin na przekonanie jej, że ma z nim być. Gościu po kolei eliminuje swoich wrogów, strzela do kogo popadnie, przypuszczalnie ma chorobę Otella, a wieczorami pokazuje swą drugą, romantyczną twarz - i ona wchodzi w ten układ! Odcina się od rodziny, pali mosty i wiedzie luksusowe życie na włoskiej wyspie, wypełnione przepychem, seksem i pieniędzmi.

Trzeba jednak przyznać, że książka - stylistycznie i literacko mierna - wciąga czytelnika. Po prostu człowiek jest ciekawy, kiedy (i czy w ogóle) kobieta wyznaczy granice, otrząśnie się z marazmu i sprowadzi swoje życie na właściwe tory.

Feminizm upada. (!!!) Dochodzę do wniosku, że w większości najnowszych, krzykliwych powieści kobieta ponownie sprowadzona jest do obiektu seksualnego pożądania, do pozycji poddanej panu i władcy niewiasty, która niezdolna kontrolować swoje życie, wyraża niemą (lub nie) zgodę na wszystko, co jej "bad boy" zaplanuje. To woła o pomstę do nieba!

Kto ma dużo cierpliwości (ja mam), ten niech "365 dni" przeczyta, chociażby w celu przeprowadzenia studium toksyczności i przekonania się, czy z tego psychopatycznego kokonu wykluje się jakaś pełnowartościowa, walcząca o swoje wartości osoba. OBY!

poniedziałek, 11 marca 2019

Wielki Ogarniacz Życia we 2/ Pan Buk, Pani Bukowa

MĘŻCZYŹNI Z MARSA, KOBIETY Z WENUS?


Wbrew pozorom - poza doskonałą dawką humoru, "Ogarniacz" to również cenna pozycja psychologiczna! Zastąpi niejeden mądrze napisany poradnik dla skłóconych par, naprawdę!


Te same wydarzenia ukazane oczami Pana Buka i Pani Bukowej przekonują, że w rzeczy samej mamy (my - kobiety i mężczyźni)  inaczej skonstruowane patrzenie na świat, co stanowi przyczynę 99% międzyludzkich konfliktów. Mężczyźni - (stereotypowo) pragmatycy i realiści, kobitki - (sztampowo) neurotyczki i mistrzynie analizy. Ale książka daje nadzieję, że można razem żyć i stworzyć coś fajnego, jeśli tylko wykrzesa się z siebie odrobinę dobrej woli i tolerancji.

Słowo-klucz: SZACUNEK. Słowo nr 2: KOMPROMIS. Ale nie taki na zasadzie pan-wasal, tylko kompromis wynikający z pracy nad zbudowaniem dobrego związku, wypełnionego lojalnością, śmiechem i poszanowaniem inności.

Znajdziemy w "Ogarniaczu" też kilka cennych porad, przykładowo: listę "najbezpieczniejszych" komplementów, które można kierować do kobiet - bez zagrożenia życia (swojego i swojej kobiety). Ponadto - całkiem pokaźną liczbę złotych myśli typu: "Najgorzej, jak już przeprosiłeś, a ona jeszcze nie przestała się kłócić."

Z przymrużeniem oka, ale i z ukrytą życiową mądrością dowiemy się, jak razem żyć, nie pozabijać się, a nawet - być szczęśliwym!

sobota, 5 stycznia 2019

Dzieci księży/ Marta Abramowicz

KOŚCIÓŁ JEST ŚWIĘTY, ALE TWORZĄ GO GRZESZNICY 



Od razu zaznaczam, że nie jest to pozycja antyklerykalna, ziejąca nienawiścią w stosunku do Kościoła Katolickiego. Autorka pokazuje tytułowe zjawisko z perspektywy kobiet, które uwikłały się w relację z księżmi oraz z punktu widzenia dzieci księży - których pochodzenie nierzadko stanowi istną tajemnicę poliszynela, o której huczy cała wioska.

To, że księża nie dochowują celibatu, to fakt. Większość (nie wszyscy) z nich ma za sobą albo przed sobą jakąś historię związku, często z dzieckiem/ dziećmi w tle. Autorka próbuje pokazać nam, że niedoszłe żony i nieślubne, "świętokradzkie" dzieci cierpią na tej zakazanej miłości najbardziej. Wiodą pozbawioną nadziei na zmianę egzystencję w dożywotniej samotności, tajemnicy, wstydzie i niespełnieniu. Nawet jeśli mężczyzna jest gotów "wziąć ojcowski urlop", zwykle nie dostaje zgody od przełożonego i zostaje przeniesiony do odległej parafii, z dala od rodziny.

W drugiej części książki pani Abramowicz rozprawia się z historią Kościoła, szczególnie z doktryną celibatu. Analizuje też kościelne dokumenty (często wielkich, szanowanych myślicieli), w których rola kobiety jest bezustannie umniejszana, gdyż - wg autorki - tradycja katolicka od stuleci odbiega coraz bardziej od swoich chrześcijańskich korzeni. Autorka, owszem, wytyka błędy kościoła (poza historiami dzieci księży przytacza też szereg zachowań związanych z ukrywaniem pedofilii), ale też i w piękny sposób przypomina nauki Jezusa, twierdząc, że Jezus był "pierwszym i na wiele wieków ostatnim przyjacielem kobiet w Kościele." Podkreśla, że Syn Boży wystąpił przeciw ustalonemu porządkowi, rozmawiał z niewiastami w czasach, kiedy nie uchodziło mężczyźnie poważnie traktować kobietę, wreszcie - ukazał się Marii Magdalenie w dniu zmartwychwstania.

Ksiądz to też człowiek - zdaje się mówić cały katolicki świat. Istnieje jakieś tajemnicze ciche przyzwolenie na "grzeszki" księży, zwłaszcza naszych znajomych, "swoich." To udowadnia, że celibat od zawsze był tworem nierealnym, wymuszonym przez ludzi, nie przez Jezusa. O ileż prościej byłoby - według autorki - gdyby księża mogli realizować się rodzinnie i być bliżej ludzi.

"Powinniśmy dać Jezusowi prawo, aby zszedł z krzyża i zamieszkał wśród nas. Pozwolić mu się ożenić i mieć dzieci, jeśli będzie chciał. Bo w ten sposób zniknie obraz okrutnego Boga, który żąda ofiary ze swojego syna, i pojawi się w jego miejsce inny: obraz łagodnego Boga, który jest Bogiem życia, a nie zabijania."

After, Płomień pod moją skórą/ Anna Todd

MIŁOŚĆ, KTÓRA WYNISZCZA


Wiedziona ciekawością co do tej nastoletniej gorączki nad "sagą" Anny Todd, postanowiłam na własne oczy sprawdzić, skąd taki wybuch entuzjazmu, zwłaszcza u kobiet.

No i już wiem - książka Anny Todd to po prostu Gray dla nastolatek. Nie zrozumcie mnie źle - mimo że kiepsko napisane, to "czytadło" wciąga na amen i powoduje, że chce się dobrnąć do końca. Skojarzenia z niezdrową i toksyczną miłością Catherine i Heathcliffa (które zresztą znajdują się też w samej powieści) nasuwają się automatycznie, no, ale w klasyce Emily Brontë nie było, rzecz jasna, seksu. (u Anny Todd jest go bardzo, bardzo dużo) Natomiast namiętność, porywczość, "pochłanianie" siebie nawzajem - to jest również i u Anny Todd. 

Rozumiem, że dziewczyny zawsze myślą, że niedostępny facet to idealny facet, bo one akurat uzyskają magiczne hasło dostępu i klucz do jego serca, a "on się zmieni." Taki przywilej młodości. Co mnie jednak martwi to fakt, że nakarmione tego typu historiami, utwierdzą się w przekonaniu, że impulsywność i toksyczność oraz młodzieńcze "dramy" są całkowicie naturalne i stanowią odzwierciedlenie dobrego związku. Będą też oczekiwać od przeciętnego młodzieńca wykwintnej sztuki miłosnej, której on być może (jeszcze) nie zna. A im się wydaje, że tak ma być, że on je ma rozpalić do czerwoności, tu i teraz  - jak chłopak z powieści Todd. 

Głównej bohaterce brakuje stanowczości - coś tam próbuje się sprzeciwić, ale wystarczy, że on się zakręci, dotknie, przytuli i ona rozpada się na kawałki, a co za tym idzie - jej godność i niezależność. Takie zachowanie budziło u mnie frustrację. Chciałam potrząsnąć dziewczyną i jej wyjaśnić, że to nie jest zdrowe, że powinna się ogarnąć i odejść z dumnie podniesioną głową. Tymczasem ... no właśnie. Jaka tutaj pozycja kobiety, skoro brnie ślepo w coś, co prawdopodobnie ją wypali i co nie ma jakiejkolwiek przyszłości? 

Jestem ciekawa kolejnych części, głównie ze względu na bohaterkę - liczę, że obudzi się z toksycznego snu i zacznie walczyć o siebie. MAM NADZIEJĘ.