wtorek, 23 czerwca 2020

Zabawa, zabawa/ reż. Kinga Dębska

PIJĘ, BO MUSZĘ?


Mocne kino, zostanie z wami na długo. Przygotujcie się na naturalistyczny i bezwstydny obraz uzależnienia, w tym najmniej wdzięcznym - czyli kobiecym - wydaniu. Dlaczego mało wdzięcznym? Wiadomo - facet pije, zatacza się, gada głupoty i jest fajnie. Ale jeżeli kobieta bełkocze, chwieje się i wymiotuje na trawnik, przestaje być zabawna, a natychmiastowo staje się pustą pijaczką, patologiczną, obdartą z godności jednostką.

W filmie mamy trzy odcienie choroby, trzy historie - chociaż alkoholizm jest ten sam, niezmienny, oparty na jednakowym mechanizmie. Ale ... może nieco inaczej wygląda, gdy pije seksowna studentka lub szykowna pani doktor, tudzież znana wszystkim pani prokurator? Maria Dębska, Dorota Kolak i Agata Kulesza wnoszą się na wyżyny aktorstwa, są autentyczne do bólu, często żałosne, a nawet budzące obrzydzenie. Ich świetne aktorstwo pomaga widzom zrozumieć, że choroba nie wybiera - możesz być obsypaną nagrodami panią ordynator (jak grająca przez fenomenalną Kolak bohaterka Teresa), zrzucać kitel i pić do nieprzytomności w przypadkowym hotelu, a potem nawadniać się witaminową kroplówką i wracać z uśmiechem na salę operacyjną. Możesz być pięknie ubraną pracującą studentką w dzień, a zamroczoną alkoholem dziewczyną w nocy. Możesz stać na straży prawa, posiadać luksusowy dom, wzbudzać podziw prawniczego świata, a przy tym - jeździć pod wpływem alkoholu, zdradzać męża i pić bez ograniczeń.

Uzależnienie jest jedno, zdefiniowane i opisane przez psychoterapeutów, bezlitosne dla każdego. Każda z kobiet modelowo wypiera problem, posiłkując się standardowymi argumentami typu "piję tylko wino" lub "piję, bo jesteś taki a taki." Każda z nich sięgnie również przysłowiowego dna, ale nie każda się od niego odbije, co akurat odzwierciedla realia nałogu. Nie ma koloryzowania, nie ma złotego środka, nie ma lukru. Jeśli zechcesz coś zmienić - powinno się udać. Nikt jednak - nawet najbardziej kochająca córka czy oddany mąż - nie ma mocy sprawczej, by wyrwać cię z nałogu. A wtedy jest już po zabawie.

poniedziałek, 22 czerwca 2020

Mąż na niby/ Nina Majewska-Brown

I WILL SURVIVE 



Bardzo przyjemna lektura dla rozważnych i romantycznych kobiet. Kiedy Zosia odkrywa podwójne życie swojego niewiernego męża, świat się wali. Wiadomo - dorastająca córka, utyskująca matka i dom do ogarnięcia. Łatwo nie jest. Gwoździem do trumny jest wiadomość o tym, że cudzołożny małżonek spodziewa się potomka (!) i zaczyna nowe euforyczne życie.

Perypetie Zosi stanowią oś powieści, a także jej równie udanej kontynuacji pt."Żona na zamówienie." Zosia jest jedną z nas - gdzieś pomiędzy śmiechem przez łzy dwoi się i troi, żeby bohatersko przebrnąć przez emocjonalne bagno. Ma kiepskie relacje z matką, a dość dobre z teściową (o, przewrotny losie). Tęskni za zdradliwym mężem, kłóci się z szefem, asystuje przy chorym dziecku. Ot, życie. Codzienność, która decyduje o sukcesie obu książek. W tym przypadku potwierdza się zasada - im bliżej czytelnika, tym lepiej.


piątek, 12 czerwca 2020

Pięć zauroczeń/ André Aciman

PIĘĆ (NIE)ZAISTNIAŁYCH MIŁOŚCI



"Po ostatecznym pożegnaniu patrzyłem jeszcze chwilę, jak idzie w stronę centrum, i przystanąłem na placu, myśląc, że mógłbym bez trudu przestać jeździć pociągiem, przeprowadzić się, gdzieś tu niedaleko, zabierać ją w tygodniu do kina i robić wspólnie różne inne rzeczy, a gdyby dobrze poszło, patrzyłbym, jak staje się sławna i coraz piękniejsza, mielibyśmy dzieci, aż pewnego dnia weszłaby do mojego gabinetu oznajmić, że już z siebie wyrośliśmy i popadliśmy w rutynę." 

Taki jest właśnie Aciman! Nikt tak nie pisze o miłości, jak on. Wystarczy jedno spojrzenie, jedna nietuzinkowa, surrealistyczna rozmowa i  już planujesz imiona waszych dzieci - już prowadzisz ją/ go ku spokojnej wspólnej starości - świeży, lekki, uradowany.

Bohater "Pięciu zauroczeń", Paul, zaprasza nas w nostalgiczną podróż do istnego "tsunami uczuć", do swoich pięciu miłości, pięciu osób, które budzą jego zmęczone serce - każdorazowo tak samo intensywnie, prawdziwie, namiętnie, wyjątkowo.

Miłość do starszego mężczyzny, do mężatki czy do koleżanki ze studiów - dla Paula każda z nich stanowi filar jego istnienia, jestestwa, mówi nam o nim i przemawia do niego, kształtując jego serce, modelując je, niczym wytrawny artysta. Nasuwa się nieuchronne pytanie, która z tych historii jest najprawdziwsza - czy ta pierwsza, czy ostatnia, a może któraś "pomiędzy"? Aciman pokazuje, że każda miłość jest pierwsza; Paul odczuwa wszystkie magiczne spotkania na poziomie transcendentalnym, całym sobą, zostawiając za sobą dotychczasowe wątpliwości. Za każdym razem angażuje się kompletnie, gotów "czekać w nieskończoność", a jego uczucie jest wszechobecne, piorunujące, niosące nadzieję na idylliczne zakończenie.

Dlaczego zatem Aciman nazwał je jedynie zauroczeniami, dając tym samym pole do popisu pozbawionym romantyzmu sceptykom? Być może przez ostrożność. A nuż Paul ma przed sobą jeszcze pięć kolejnych historii, zanim jego serce się uspokoi i zakotwiczy w bezpiecznym miejscu, zanim to będzie tylko i wyłącznie miłość.