PIJĘ, BO MUSZĘ?
Mocne kino, zostanie z wami na długo. Przygotujcie się na naturalistyczny i bezwstydny obraz uzależnienia, w tym najmniej wdzięcznym - czyli kobiecym - wydaniu. Dlaczego mało wdzięcznym? Wiadomo - facet pije, zatacza się, gada głupoty i jest fajnie. Ale jeżeli kobieta bełkocze, chwieje się i wymiotuje na trawnik, przestaje być zabawna, a natychmiastowo staje się pustą pijaczką, patologiczną, obdartą z godności jednostką.
W filmie mamy trzy odcienie choroby, trzy historie - chociaż alkoholizm jest ten sam, niezmienny, oparty na jednakowym mechanizmie. Ale ... może nieco inaczej wygląda, gdy pije seksowna studentka lub szykowna pani doktor, tudzież znana wszystkim pani prokurator? Maria Dębska, Dorota Kolak i Agata Kulesza wnoszą się na wyżyny aktorstwa, są autentyczne do bólu, często żałosne, a nawet budzące obrzydzenie. Ich świetne aktorstwo pomaga widzom zrozumieć, że choroba nie wybiera - możesz być obsypaną nagrodami panią ordynator (jak grająca przez fenomenalną Kolak bohaterka Teresa), zrzucać kitel i pić do nieprzytomności w przypadkowym hotelu, a potem nawadniać się witaminową kroplówką i wracać z uśmiechem na salę operacyjną. Możesz być pięknie ubraną pracującą studentką w dzień, a zamroczoną alkoholem dziewczyną w nocy. Możesz stać na straży prawa, posiadać luksusowy dom, wzbudzać podziw prawniczego świata, a przy tym - jeździć pod wpływem alkoholu, zdradzać męża i pić bez ograniczeń.
Uzależnienie jest jedno, zdefiniowane i opisane przez psychoterapeutów, bezlitosne dla każdego. Każda z kobiet modelowo wypiera problem, posiłkując się standardowymi argumentami typu "piję tylko wino" lub "piję, bo jesteś taki a taki." Każda z nich sięgnie również przysłowiowego dna, ale nie każda się od niego odbije, co akurat odzwierciedla realia nałogu. Nie ma koloryzowania, nie ma złotego środka, nie ma lukru. Jeśli zechcesz coś zmienić - powinno się udać. Nikt jednak - nawet najbardziej kochająca córka czy oddany mąż - nie ma mocy sprawczej, by wyrwać cię z nałogu. A wtedy jest już po zabawie.