EMOCJONALNY ROLLERCOASTER
The only thing worse than not being able to be with her or be around her would be living in a world that she didn't exist at all.
KOCHAM, kiedy trafia mi w ręce książka, która zajmie potem WYJĄTKOWE miejsce w moim czytelniczym życiu, której uda się mnie pochłonąć i wprawić w stan błogiego "odrealnienia", przy której wypłakuję oczy i odkrywam miłość na nowo. Książka, po skończeniu której czuję smutek i osierocenie, jakby po utracie czegoś pięknego, ulotnego, JEDYNEGO.
Jest Stella, jest Will. O, ironio, oboje chorują na mukowiscydozę i nie mogą przebywać w bliskiej odległości, aby nie sprzedać sobie nawzajem rozmaitych zarazków. Czyli: miłość zakazana. (patrz: Szekspir) ALE JAKA TO JEST MIŁOŚĆ, kochani! Mylicie się, jeśli myślicie, że to szczeniackie uczucie, bo oni przecież tacy młodzi i głupi - wręcz przeciwnie! Uczucie oparte przede wszystkim na nieuchwytnej więzi między tymi dwojga, na rozmowach, na drobnych gestach i braterstwie dusz, sprawia, że trzymamy ich stronę i tak mocno pragniemy, żeby udało im się jakoś tę paskudną sytuację "przeskoczyć". Młodzi są po prostu uroczy w swojej "ostrożności" w obcowaniu ze sobą, jednocześnie odczuwają silny wewnętrzny bunt wobec niesprawiedliwości losu. Oboje wychudzeni, zniszczeni chorobą, wcale nie arcypiękni i idealni - TAKICH bohaterów chcemy, szukamy! Will - buntownik, artysta, indywidualista, gotowy w każdej chwili pożegnać się ze światem, który tak bardzo go rozczarował. Stella - wojowniczka, wylewająca ciepło z każdego cala umęczonego chorobą ciała, ulubienica na oddziale. W tle - mukowiscydoza, nieuchronna śmierć. Wydaje się, że są odgórnie skazani na porażkę, prawda?
Nie przesadzam z moim zachwytem, naprawdę! Wiem, że niebawem ma wyjść film z boskim Cole'm Sprouse'm i młodzież w te pędy rzuci się do kin/ Netflixów itd., a książkę zapewne ominie. Ja jednak właśnie chciałam - jak zawsze zresztą - zacząć od SŁOWA, przekonać się, o co tyle hałasu, czy faktycznie WARTO. Teraz - kiedy już wiem, że historia Willa i Stelly emocjonalnie zmiażdży każdego na kawałeczki, pozostaje mi tylko ufać, że przystojna buzia Cole'a udźwignie ciężar tematu i nie zawiedzie książkoholików. (sądząc po zwiastunach, powinno być dobrze)
Wiem, że ta opowieść ma wiele wspólnego z Claire Wineland, którą, nawiasem mówiąc, śledziłam od ponad roku na mediach społecznościowych. Obserwowałam jej walkę z nieuleczalną chorobą, jej nieprawdopodobny hart ducha, rozbrajający uśmiech. Z przykrością przyjęłam wiadomość o jej śmierci, pomimo tak wyczekiwanego przeszczepu płuc. I teraz okazuje się, że właśnie TA HISTORIA, która była mi znajoma od dawna, stała się inspiracją do powstania filmu, że sama Claire uczestniczyła w rozmowach z aktorami i - jeszcze przed śmiercią - pojawiała się na planie, żeby dopilnować, aby obraz chorych na mukowiscydozę odzwierciedlał rzeczywistość! Udało się! MAGIA.