KRUCHOŚĆ CZŁOWIECZEGO ISTNIENIA
I w sumie - zrozumiałam. Fakt - książka jest przejmująca i traktuje o delikatnej ludzkiej psychice, jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że w rzeczy samej może być dla kogoś subtelnym, wręcz niewidzialnym, niebezpośrednim bodźcem do tragicznej w skutkach decyzji.
Dlaczego? Dlatego, że główna bohaterka odchodzi w iście spektakularny sposób. Nie widząc alternatywy (albo: nie szukając jej nazbyt gorliwie), odbiera sobie życie, pozostawiając "spuściznę" w postaci 13 nagranych kaset, które obwinią 13 kolejnych osób za jej śmierć.
Ona odeszła, ale oni - zostali. Zostali z wiedzą, z którą nie mogą już nic zrobić i to wydaje mi się najbardziej dotkliwym aspektem tej opowieści. Jak przeciętny nastolatek ma żyć ze świadomością, że - według samobójcy - przyczynił się bezpośrednio do jego depresji, a w konsekwencji - śmierci?
A może ta historia to doskonały punkt wyjścia do rozmowy o zdrowiu psychicznym? O tym, że każda "głowa", każda psychika - zwłaszcza młodego człowieka, ale nie tylko - jest inna. To, co dla nas stanowi powód do śmiechu, co nonszalancko zlekceważymy, dla drugiej osoby będzie już jedną z 13 cegiełek, z których zbuduje sobie swoją konstrukcję prowadzącą do śmierci.
Zainteresujmy się drugim człowiekiem. Nie zbawiajmy od razu całego świata, ale nie pozwólmy też, aby osoba chora - tak w zasadzie należałoby zdiagnozować bohaterkę - doszła do muru, którego nie przebije już żaden przyjaciel, żaden nauczyciel, żaden znajomy, żaden terapeuta. Nie dopuśćmy, aby ten ktoś obwiniał potem cały wszechświat o swoją śmierć.
Początek decyzji jest zawsze w umyśle chorego. Na dnie czarnej, nieszczęśliwej, wynędzniałej duszy. Może róbmy tak, aby tę duszę rozświetlić, rzucić linę i wyciągnąć za fraki z otchłani rozpaczy?
Rozejrzyjmy się. Mówmy na głos o zdrowiu psychicznym. Chodźmy do psychologów. Edukujmy siebie i wszystkich wokół. Dajmy sobie 13 powodów, by żyć, a nie - by umierać.