niedziela, 17 listopada 2019

Aż do śmierci/ Daria Górka

KTO ZGINIE: ON CZY JA? 


Bohaterki tej książki stanęły przed traumatycznym wyborem i dokonały go w afekcie, uprzednio nie planując, a później żałując podjętej decyzji. Decyzji, która de facto ocaliła fizycznie ich życie oraz życie ich dzieci.

Po latach upokorzeń, przemocy fizycznej i równie okrutnej (jeśli chwilami nie gorszej) przemocy psychicznej, bohaterki były zmuszone sięgnąć po nóż i obronić się przed napastnikiem, za co teraz odsiadują karę pozbawienia wolności. Gdy już ten "wybór" się dokonuje, na sali sądowej są traktowane jak sprawczynie. Następuje nieoczekiwana zamiana ról.

Te, które przez kilkanaście lat właściwie czołgały się przez życie, chowając siniaki za tonami makijażu i znosząc obelgi z ust kata, teraz "zyskują" status morderczyń, a w trakcie procesu niewielkie znaczenie ma tło historii i wieloletnia przemoc.

Tak, czasami lata siniaków są tzw. "okolicznościami łagodzącymi", ale zawsze jest to bezwzględny wyrok więzienia, od 3 do 10 lat. Nie ma "zawiasów", nie ma taryfy ulgowej, nie ma całokształtu, jest tylko ten jeden malutki wycinek życia, kiedy zmuszone do samoobrony, zabiły swoich oprawców.

Takie są realia. Zaznaczam, że bohaterkami nie są tylko i wyłącznie - patrząc stereotypowo - kobiety z niższym wykształceniem, z patologicznych środowisk. Taki mit pokutuje od dawna, ale kiedy przeczytamy wywiad z kobietą, która zabiła męża przemocowca, gdy na górze trwały urodziny syna - światopogląd nam się troszkę poszerza. To też pokazuje, na jak cienkiej granicy balansują ofiary przemocy w rodzinie - jeśli przemoc eskaluje (a tak jest zawsze), najczęściej kończy się tragedią. Wiadomo, że ktoś zginie - i teraz rodzi się pytanie: czy mam zginąć ja i osierocić dzieci, zostawić je na pastwę losu u ojca tyrana, czy zginie on, ja odsiedzę karę i potem zawalczę o siebie?

Nie zrozumcie mnie źle, wszystkie bohaterki żałują swojej decyzji. To nie są MORDERCZYNIE, ponieważ żadna z tych zbrodni nie została zaplanowana. Zabójstwa zawsze dokonywały się w trakcie awantur, kiedy oprawca groził śmiercią lub faktycznie już był w trakcie ataku. Każda z nich do końca życia będzie musiała żyć ze świadomością, że pozbawiła kogoś życia, a więc świętości.

Ale kto pomyślał wcześniej o ich życiu? Gdzie była ta świętość, ta ochrona ofiar, kiedy latami zmagały się z opieszałością Policji lub niesprawiedliwością sądów? Co takiego musi się wydarzyć, żeby zaistniała jakaś faktyczna siatka pomocy dla skrzywdzonych rodzin? Odizolowanie od sprawcy, lokum dla uciekających matek, warsztaty psychologiczne, pożyczki na nowe życie. JAKIE szanse mają ofiary, żeby wyjść z obłędu, zanim  będzie za późno?

Rozejrzyj się wokół. Może masz przy sobie, może za ścianą, kobietę, która cierpi, dzieciaki, które są świadkami przemocy. Może słyszysz awantury i nie chcesz "się wtrącać." Najprostsza droga to zamiatanie brudów pod dywan. A potem wybucha bomba i sąsiedzi w głowę zachodzą, powtarzając: no tak, coś tam było słychać, ale wie pan...

Co takiego musi się zmienić w świadomości ludzi, żeby umieli wyjść ze swojej bezpiecznej strefy i mieć cywilną odwagę zadzwonić na Policję, gdy widzą krzywdzoną rodzinę? Matko, czy masz odwagę powiedzieć swojemu synowi, że nie zachowuje się normalnie? Siostro, czy przetłumaczysz swojemu bratu, że musi iść na leczenie, bo swoją agresją sprawia ból bliskim osobom? Kumplu, czy odezwiesz się do swojego kolegi, gdy dostrzeżesz jego niebezpieczne zachowania, patologiczną zazdrość i zaborczość lub brak szacunku do swojej partnerki? Sąsiedzie, czy będziesz zeznawał na sali sądowej, aby potwierdzić, że za drzwiami trwała przemoc?

Pomoc zaczyna się od UWAŻNOŚCI. Zauważ, posłuchaj, uwierz, zaoferuj schronienie, cokolwiek. Ta książka nie zostałaby napisana, gdyby ktoś parę lat przed zbrodnią, wyciągnął dłoń i pokazał kobietom, że można żyć inaczej. Poczytaj o przemocy, przestań powtarzać frazesy typu "sama się prosiła" lub "trzeba było odejść" - otwórz oczy, zdobądź wiedzę, nie osądzaj. STAŃ PO STRONIE SKRZYWDZONYCH, zawsze.