TYSIĄC SŁOŃC
"Ale zrobiłbym to znowu. Wiem o tym teraz. Przysiągłbym to tysiąc razy i stracił ją tysiąc razy,
żeby tylko usłyszeć, jak grała ubiegłego wieczoru, albo zobaczyć ją w porannym słońcu.
Albo nawet bez tego. Tylko żeby wiedzieć, że gdzieś tam jest. Żywa."
Pochłonięta przeze mnie w dwie noce kontynuacja losów Adama i Mii, rozwaliła mnie emocjonalnie do reszty, do każdej tkanki, dosłownie. Świetna pierwszoosobowa narracja Adama rozkłada jego przeżycia na kawałeczki, a każdy z nich jeszcze na milion części: "Uśmiech Mii jest jak stopiona czekolada. Jak wymiatająca gitarowa solówka. Jak wszystko najlepsze na tym świecie."
Historia nieprzeciętnej miłości, przeplatanej słodko-gorzkimi wspomnieniami, lustro emocji, autentyzm uczuć. Wierzymy bez wahania w prawdziwość tego uczucia, wchodzimy w cierpienie razem z Adamem i odczuwamy je razem z nim. Kibicujemy jemu i Mii, mając przekonanie, że ich miłość jest rzeczywiście epicka - jakby wzorowali się na prototypach słynnych kochanków z Werony. Czytamy i chcemy ich popchnąć ku sobie: kochani, wy po prostu MUSICIE BYĆ RAZEM!
Będzie to jedna z najważniejszych książek w moim życiu, nie mam co do tego wątpliwości.