wtorek, 3 grudnia 2024
Vaiana 2/ reż. David G. Derrick Jr., Jason Hand
sobota, 9 listopada 2024
Gdzie śpiewają raki/ Delia Owens
MAGICZNA PRZYPOWIEŚĆ O PEWNEJ DZIKUSCE Z BAGIEN
Ale przede wszystkim – doceniam KUNSZT słowa. Raz na kilka lat, natknę się na taką pozycję, której – przyznaję z ręką na sercu – nigdy, przenigdy, w najśmielszych marzeniach, nie udałoby mi się stworzyć. Szczerze - nie potrafiłabym tak misternie połączyć słów, a co dopiero utkać z nich zdania, które sprawią, że czytelnik z miejsca pokocha bagienny krajobraz oraz – nie należąc bynajmniej do grona fanów ornitologii – zachwyci się bogactwem gatunków ptaków na pobliskich mokradłach. Moi drodzy – w powieści Delii Owens jest, krótko mówiąc, WSZYSTKO.
Nawet jeśli omijaliście opisy przyrody w „Nad Niemnem” (pani Orzeszkowa, przepraszamy!), to daję Wam gwarancję, że u Owens zatopicie się w nich na amen. Przepadniecie na parę dni, w tym „bezkresie nieba i wody”, w gęstych szuwarach, gdzie w ciemności może czaić się niebezpieczeństwo. Pochłonie Was do reszty życie pewnej dzikuski Kyi, zwanej przez lokalną społeczność „Dziewczyną z Bagien”. Jest to bowiem życie niezwykłe, niepodobne do innego: na kompletnym pustkowiu cierpienie codzienności przeplata się z magią chwili, nienawiść bliskich z miłością obcych, dobro ze złem, a życie – ze śmiercią. Powieść nabiera rumieńców, kiedy lokalni chłopcy znajdą niedaleko bagien pewnego młodzieńca, ruszy śledztwo, a jedną z podejrzanych stanie się nasza dzika i wolna Kya.
„Gdzie śpiewają raki” to także apoteoza życiowej mądrości i nauki poprzez doświadczenie, zmysły, „czucie”. Wiedza płynie zewsząd – zarówno z książek, które podaruje ci tajemniczy sąsiad, jak i z otaczającej przyrody, z której prawami – jeśli bacznie zaobserwujesz - zaznajomisz się bez lekcji biologii w szkole. Niech Was jednak nie zmyli będąca przedmiotem plotek samotność bohaterki! W rzeczywistości wszystko, co najważniejsze w jej życiu, dzieje się poprzez (lub z powodu) relacji z drugim człowiekiem. Owens poprowadzi nas z Kyą za rękę, abyśmy odczuli na własnej skórze, co znaczy światło i mrok człowieczego wnętrza. Razem z nią zapytamy: „Ile warto poświęcić, by pokonać samotność”?
Powiedzieć „polecam”, to jakby nic nie powiedzieć. A muszę się Wam zwierzyć – nie będąc entuzjastką wspomnianych wyżej opisów przyrody, zbierałam się do czytania dobrych kilka miesięcy. Tylko po to, by później ochrzcić tę powieść mianem jednej z kilku najważniejszych wśród literackich odkryć.
PS Uprzedzając pytanie - tak, moi drodzy, dowiecie się, „gdzie śpiewają raki”.
wtorek, 29 października 2024
It starts with us/ Colleen Hoover
NIECH ZACZNIE SIĘ OD NAS SAMYCH
wtorek, 8 października 2024
Nikt tego nie chce/ twórczyni Erin Foster
NOAH KOCHA ZA MILIONY, czyli o poważanym rabinie i wyzwolonej podcasterce słów kilka
poniedziałek, 7 października 2024
Wielki Ogarniacz Pracy, czyli jak robić i się nie narobić/ Pan Buk, Pani Bukowa
WSZYSCY SIEDZIMY PO USZY W TYM SAMYM ...
Jeśli znacie poprzednie "Ogarniacze" ("Wielki Ogarniacz Życia" oraz "Wielki Ogarniacz Życia we 2"), wiecie, czego się spodziewać: niebanalnych historii, nietuzinkowych bohaterów, absurdu, ironii i humoru. Plus uwielbianych przez wszystkich "Bukowych" ilustracji.
Ogarniacz jest dla tych, którzy kochają swoją pracę i chcą do niej puścić oczko, a nuż przypomnieć sobie, że nie samą pracą żyje człowiek. Oraz dla tych, którzy marzą o domku na Kostaryce i słodkim nicnierobieniu, a tymczasem dzień w dzień cierpią męki Tantala, bezskutecznie ucząc się asertywności i szukając pocieszenia w życiu POZA pracą.
Z niniejszej pozycji dowiemy się między innymi, jak nie prosić o podwyżkę, jak się nie bratać z szefem, jak pracować z klientem, tudzież jak nie pracować z dziećmi. Utwierdzimy się w przekonaniu, że kawa to najważniejszy posiłek dnia i poznamy pięć najlepszych wymówek na spóźnianie się do pracy (warto wypróbować, co nam szkodzi!). Możemy również pobrać lekcję pt. jak splajtować lub jak się załamać nerwowo. Co kto woli - do wyboru, do koloru!
Poszczególne rozdziały są przeplatane "cytatami z internetów", a wiemy wszyscy, że inwencja twórcza internautów jest nieograniczona. Morda sama się śmieje, zobaczycie!
PS Na półce czeka już na mnie "Wielki Ogarniacz Kuchni" - przebieram nogami. Czekajcie na recenzję!
czwartek, 15 sierpnia 2024
Boże, daj orgazm. Jak być sobą w seksie/ Violetta Nowacka
KOBIECY POWRÓT DO KORZENI
Już widzę teraz Wasze miny! Ha, to tylko sprytny zabieg autorki - nie jest to bynajmniej książka o pozycjach seksualnych i osiąganiu orgazmu (co i tak nie byłoby oczywiście niczym złym), ale genialnie napisany traktat o stłumionej kobiecości, która po latach próbuje znaleźć ujście i dopomina się o należyte jej prawa. (!)
Autorka, Violetta Nowacka, jest psycholożką i terapeutką, uczennicą samego prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza (aby poznać rozważania profesora na temat kobiet, kliknij tutaj ). Na podstawie wieloletnich doświadczeń rozmów z kobietami, analizuje wpływ nauk Kościoła Katolickiego na funkcjonowanie kobiet w społeczeństwie i ich pozycję w hierarchii społeczno-rodzinnej. Surowo (ale z szacunkiem) punktuje kontrowersje związane z Katechizmem KK i podaje konkretne przykłady krzywdzącej narracji na temat kobiet (scheda po patriarchacie, który w sferach KK niezwykle trudno wykorzenić). Przede wszystkim jednak pokazuje, jak pielęgnowane od (tysięcy) lat schematy, wdrukowywane kobietom przez kolejne pokolenia, odcisnęły piętno na ich psychice i postrzeganiu siebie samych. Autorka podkreśla, że "ciało to portal dla duszy" i powinno być jej sojusznikiem, a nie wrogiem. Tymczasem ... w rozmowach z kobietami bezustannie przewija się temat wstydu, kompleksów, zakazów, nietolerancji, uległości seksualnej, kultu dziewictwa czy też nadmiernej skromności.
Już na samym początku pani Nowacka zaznacza, że nie ma zamiaru walczyć z wyznawcami religii katolickiej. Czytając książkę, odczułam bardziej chęć rozprawienia się ze szkodliwymi stereotypami na temat kobiecej seksualności, których źródła należy szukać zawsze w dzieciństwie i wychowaniu - a w naszym kraju w przeważającej większości jest to wychowanie w duchu religii katolickiej.
Pacjentkami autorki są kobiety 25-50+, które pogrzebały swoją kobiecość na skutek niesprawiedliwych osądów albo wpajanych im przez rodziców i księży (lub siostry zakonne) jedynych, słusznych prawd (między innymi: zakaz masturbacji i seksu przedmałżeńskiego, potępianie homoseksualizmu, antykoncepcji i rozwodów). Podczas terapii szukają swoich korzeni i uczą się dostrzegać kobiece piękno, a także dawać sobie przyzwolenie na wyrażanie siebie, również w sferze seksualnej. Aby jednak do tego dotrzeć, trzeba wyleczyć to, co nieuleczone i zaopiekować się swoją kobiecością.
I o tym jest ta książka. Polecam bezapelacyjnie!
sobota, 27 lipca 2024
Dlaczego Adele straciła głos? Z pamiętnika nauczyciela śpiewu/ Bartek Caboń
"JEDZ, MÓDL SIĘ, KOCHAJ I ŚPIEWAJ - UMIEJĘTNIE"
To jest i jednocześnie NIE jest książka o śpiewaniu. Fakt, śpiewanie jest tutaj motywem wiodącym (uprzedzę pytania: tak, pojawia się info o Adele) – w końcu autorem jest nie kto inny, a wokalny guru, trener Bartek Caboń.
Miałam okazję poznać Bartka osobiście (w przelocie), ale obserwuję go od dawien dawna (i jego zespół Wokalektyw, w którym śpiewa moja córka) i powiem Wam, że wszystko, o czym tam czytamy - pasuje do niego jak ulał! Sam sposób pisania jest genialny - gawędziarski i inteligentny zarazem. (Urodzeni w latach 80. ubiegłego wieku docenią wplecione pomiędzy rozważania wersy z kultowych utworów naszej młodości - cudo!)
To jest książka o życiu. O życiu w śpiewaniu, o życiu poprzez śpiewanie, o śpiewie, który nosimy w głowie i w sercu.
Uwaga! Nie przeczytacie tej „kobyły” na raz. Trzeba robić przerwy, bo warstwy informacyjno-edukacyjnej jest dużo (i dobrze!). Dla kogoś, kto interesuje się muzyką lub miał do czynienia ze śpiewem (np. dla mnie), jest to kompendium wiedzy pt. jak NIE śpiewać i jak nie być ZŁYM nauczycielem śpiewu. Bartek obala niezliczone mity, czasami punktuje cudze (własne też!) błędy i daje prztyczka w nos niektórym znanym artystom (wszystko w granicach dobrego smaku). Nawiasem mówiąc, historie z tzw. show-biznesu są mocno intrygujące (nie oszukujmy się - każdy czytelnik usiłuje odszyfrować, kto kryje się pod danymi inicjałami). Plotki, ploteczki – zawsze w cenie.
Podsumujmy.
Czego dowiedziałam się o śpiewaniu:
- każdy głos ma punkt, w którym się osadza,
- czekolada nie skleja strun głosowych,
- tabletki na gardło nie naprawią głosu,
- uczestnicy "Voice'a" też fałszują :)
Czego dowiedziałam się o Bartku:
- żart znaczy przytulas,
- śpiew "wyleczył" go z jąkania,
- ceni Piotrka Cugowskiego,
- pisze wiersz(e)yki.
Rzecz jasna, dowiedziałam się jeszcze mnóstwa innych rzeczy, ale przecież nie zdradzę takich perełek - sami musicie przeczytać! Warto, zdecydowanie warto.
PS Być może zdenerwują Was literówki i drukarskie niedociągnięcia - wiem jednak, że Bartek szykuje drugie, "ulepszone" wydanie, więc stay tuned!
poniedziałek, 15 lipca 2024
It ends with us/ Colleen Hoover
HISTORIA O TYM, CZYM MIŁOŚĆ NIE JEST
Hm … tym razem nie będzie entuzjastycznych ochów i achów, tylko słodko-gorzka recenzja wraz z subtelnym ostrzeżeniem.
Ale do rzeczy. Wiedziona ciekawością (w sierpniu trafia do
kin ekranizacja z uroczą Blake Lively), postanowiłam sprawdzić na własnej
skórze, o co chodzi z fenomenem Colleen Hoover. Powieść czytałam po angielsku,
nie znam zatem polskiego przekładu, ale uczciwie przyznaję, że w oryginale styl
Hoover ani nie razi, ani nie boli. „It ends with us” czyta się dobrze, szybko,
pochłania trochę jak kolejne odcinki serialu o miłości.
Tak, jest to powieść o miłości. Bez wątpienia. Wątek z
młodości Lily i Atlasa (bardzo fajnie wprowadzony za pomocą listów bohaterki do Ellen DeGeneres)
jest przecudny, można się naprawdę zauroczyć (duży plus)! Mimowolnie sięgniecie
wspomnieniami do Waszych pierwszych miłosnych doświadczeń, tych czystych, naiwnych,
jeszcze nieskażonych późniejszymi rozczarowaniami.
Przejdźmy do minusów: związek Lily z Ryle’m (czyli wątek główny). OK, kumam, że autorka chciała opisać schemat ofiary uwikłanej w spiralę
przemocy i w PEWNYM stopniu jej się to udaje - także poprzez historię matki
Lily i jej przemocowego ojca. Aczkolwiek, kiedy zaczyna się tłumaczenie patologicznych reakcji Ryle’go i
analizowanie jego nieszczęśliwego dzieciństwa, zapala nam się czerwona lampka:
STOP! To przeczy wszelakim psychologicznym radom udzielanym ofiarom
przestępstw, albowiem żelazna zasada brzmi: NIE ANALIZUJ OPRAWCY. Nie pochylaj
się nad jego dzieciństwem. Nie poszukuj przyczyn jego zachowania. Nie używaj słowa „miłość”,
tam, gdzie występują agresja i przemoc. Skup się na SOBIE i swoim uzdrowieniu.
Dlaczego bohaterka (inteligentna, skądinąd, kobietka) nie zwróciła się po pomoc
do terapeuty, dlaczego nie wyposażyła się w wiedzę, dzięki której wszystko
stałoby się jasne i klarowne? Dlaczego wydawało jej się, że sama znajdzie
wyjście z tak wyniszczającego związku, polegając jedynie na swoim (mocno
zakrzywionym) osądzie sytuacji?
Totalnie rozumiem zarzuty wobec Hoover, jakoby romantyzowała sprawcę przemocy. Kiedy czytasz, jak on płacze rzewnymi łzami, jaki jest biedny, poraniony, jak chciałby być dobry, ale nie potrafi itd. – otwiera ci się nóż w kieszeni, albowiem nie o to się rozchodzi w schemacie ofiara-kat! Proces zdrowienia nie polega na litości ani współczuciu wobec sprawcy, ale o zadbaniu o WŁASNY dobrostan. I chociaż częściowo bohaterka dochodzi do konkretnych wniosków (pod koniec powieści), to i tak czuję niesmak na myśl o tym, jak ten obraz „pięknego agresora” może namieszać w głowach młodym czytelniczkom, spragnionym wielkiej, namiętnej i burzliwej miłości. Nie sądzicie, że era fascynacji bad boy’em powinna już odejść do lamusa? Skupmy się na osobach, które obdarzają nas troską i przy których odnajdujemy poczucie bezpieczeństwa.
Moje ostrzeżenie: jeśli masz jakąkolwiek wiedzę psychologiczną na temat relacji sprawca-ofiara, możesz tę książkę przeczytać. Będziesz wtedy wiedział/a, że łobuz wcale nie kocha najbardziej i w obliczu zagrożenia trzeba brać nogi za pas. Jeżeli zaś ten temat jest Ci obcy, wybierz, proszę, inną książkę – o miłości zdrowej, bezpiecznej i przynoszącej ukojenie.
PS Drodzy autorzy, nie ubierajcie oprawcy w piękne opakowanie: markowy garnitur, dobrą pensję czy czarujące oczy – nic dobrego z tego nie wynika.
piątek, 12 lipca 2024
W głowie się nie mieści 2/ reż. Kelsey Mann, scen. Meg LeFauve i Dave Holstein
O OSWOJENIU EMOCJI SŁÓW KILKA
Kochani!
Chyba nie ma lepszego filmu o emocjach, o tym, że trzeba je wszystkie przeżyć,
przetrawić i zaakceptować! O tym, że każda z nich jest istotna, a wszystkie w
komplecie budują nas jako jednostki. O
tym, że codziennie chwile z czasem nabierają magii i stają się naszymi ‘core memories’ - najważniejszymi wspomnieniami,
które towarzyszą nam już zawsze. O tym, jak przekonania (tworzone w naszej
głowie) kreują osobowość, a ta
potem rządzi naszym życiem.
Będziecie
się śmiać i płakać na przemian! Doczytałam, że za konceptem filmu stoją Meg LeFauve (scenariusz) i Kelsey Mann (reżyseria) – ochrzcić ich mianem geniuszy to nadal mało!
Scena z atakiem paniki głównej bohaterki, Riley, należy do najlepszych w
historii kina (nie tylko animowanego) – powinien ją obejrzeć każdy nastolatek
razem ze swoim rodzicem, każdy nauczyciel, lekarz, ciocia, wujek – wszyscy,
którzy na co dzień obcują z dorastającymi dziećmi i nie rozumieją, co się z
nimi dzieje.
Jestem bezkrytycznie zakochana w
tej koncepcji (wędrówka emocji po czeluściach mózgu Riley to jest
majstersztyk!). Jak dla mnie, w porównaniu z częścią pierwszą, twórcy (po 9
latach od premiery „jedynki”) weszli na level mistrzowski. Bezapelacyjne 10/10!
środa, 3 lipca 2024
Wyluzuj, kobieto!/ Katarzyna Grochola
"CZASEM WYSTĘPUJĄ TEŻ MINUSY UJEMNE"
„Życie jest takie niesprawiedliwe. Człowiek, czyli kobieta,
rodzi w bólach, potem wychowuje najlepiej, jak potrafi, a potem pojawia się
jakaś baba na gotowe i zabiera jak swojego”.
Nooo, kochani! Nic lepszego nie mogło nam się na początku wakacji
przytrafić! Tym razem Grochola wkracza z przytupem z komedią obyczajową (chwilami
wręcz komedią omyłek), która tętni inteligentnym i ciętym jak brzytwa humorem
(cud miód!), zalewa nas falą przyjemnego, rodzinnego ciepła i – jakby tego było mało - obdarowuje pokaźną skarbnicą
życiowych mądrości.
Ile w tej zwyczajnej, wydawałoby się, opowieści prawdy o relacjach
międzyludzkich! O matkach-lwicach, walczących o szczęście swoich synków, o
teściowych-zołzach, spędzających swoim synowym sen z powiek, czy też o
mężach-jaskiniowcach, zaszywających się w swoich pracowniach, niepomnych na skargi
umęczonych żon … Tylko … (tu czytelnik
bije się w piersi!) czy to wszystko wygląda zawsze tak, jak nam się wydaje? Czy
teściowa faktycznie pragnie zedrzeć z nas skórę, a przyszła synowa
unieszczęśliwić naszego synka na wieki wieków?
Przecież już wiemy, że u Kasi Grocholi nic nie jest
zerojedynkowe. NIGDY W ŻYCIU! W każdej jej powieści bohaterowie stopniowo zdejmują
z siebie kolejne warstwy i w efekcie końcowym wprawiają nas w niemałe
osłupienie. Każdy niesie ze sobą jakąś historię – zdawałoby się, że słyszę
Grocholę. Nie osądzaj, nie oceniaj. Wyluzuj.
Ach, i jeszcze na sam deser … Grochola nie byłaby sobą, gdyby
nie skorzystała z okazji i nie zafundowała czytelnikom kilku(nastu)
politycznych (przepięknie zawoalowanych) prztyczków w nos (a właściwie … nosy
rządzących). Ach, jak to się dobrze czyta! Mieszanka idealna.
P.S. Książka została ukończona we wrześniu 2023 r., więc odpowiedź
na pytanie, o czyje nosy chodzi, jest raczej oczywista.
sobota, 22 czerwca 2024
Myśl jaśniej! Zmień myślenie, a zmienisz swoje życie / Darius Foroux
CZŁOWIEK JEST TYM, O CZYM PRZEZ CAŁY DZIEŃ MYŚLI – EMERSON
„Przede wszystkim chciałbym jednak podkreślić, że tego
rodzaju książki pomagają wtedy, kiedy ma się otwarty umysł. Jeśli uważasz, że
nie jest to dobry moment, pomogę ci zaoszczędzić godzinę z życia – po prostu pozbądź
się jej książki” – tymi słowami powita nas autor "Myśl jaśniej!", Darius Foroux, propagator pragmatyzmu
i jasnego myślenia.
Święta prawda – nierzadko tego typu self-help books (poradniki) mocno nas wkurzają i w moim przypadku
też tak bywało (bo to raz!). Fundowanie osobom w kryzysie kilku złotych myśli nie wydaje się
bynajmniej pomocne ani lecznicze. Ale najwidoczniej TA książka pojawiła się w
idealnym momencie w moim życiu – w okresie, gdy wykonałam już sporą część pracy
nad sobą i mój umysł gotowy był przyjąć propozycje nowych rozwiązań.
Foroux nie odkrywa Ameryki – przeważającą część porad
zapewne słyszeliście niejeden już raz, ale odnoszę wrażenie, że autor ujmuje je
w tak konkretny sposób, popierając każdorazowo przykładami czy opiniami ekspertów,
że w tym przypadku są one jak najbardziej DO PRZYJĘCIA. Nie irytują, nie
emanują banałem ani nie popularyzują nieudolnej psychologii. Mottem
poradnika są słowa Wiliama Jamesa: „Jeśli uda ci się zmienić sposób myślenia,
zmienisz swoje życie”. Banalne, prawda? Jednak argumenty podrzucane nam przez
autora są naprawdę przekonujące, a ton – wbrew nierzadko trudnym tematom –
lekki i celny zarazem.
Nie sięgajcie po tę książkę, jeśli jesteście w głębokim
kryzysie lub dopiero rozpoczynacie proces zdrowienia – jest wówczas
zdecydowanie za wcześnie na tego typu „rewelacje”. Na 100% będą wydawać się Wam sztuczne i
tandetne. Ale jeśli – tak jak u mnie – moment jest dogodny, a umysł otwarty, to
naprawdę warto – ziarno zostało zasiane i czuję, że kiełkuje.
wtorek, 11 czerwca 2024
Nie mylić z miłością/ Katarzyna Nosowska
KASIA NOSOWSKA PO RAZ TRZECI
Wszyscy wiedzieliśmy, że Kasia świetnie śpiewa - dla mojego pokolenia zespół HEY to ikona rocka i niekwestionowany muzyczny diamencik lat 90. O tym, że dobrze pisze, dowiedzieliśmy się z jej literackiego debiutu, czyli "A ja żem jej powiedziała". Potem był niczym mu nie ustępujący "Powrót z Bambuko", a w tym roku dostaliśmy kolejny literacki prezent - "Nie mylić z miłością".
Tytuł mówi bardzo wiele - wszak jest to książka właśnie o miłości! Nie mamy, co prawda, przeklętych przez los kochanków czy śpiewającego pod balkonem trubadura - w zamian za to Kasia zaprasza nas na swojego rodzaju odkrywczą misję pod wezwaniem: czym jest miłość.
Krążymy zatem krętymi drogami, mijając kolejne przystanki-wspomnienia lub przystanki-refleksje, a każdy z nich, odpowiednio nazwany (Zakochanie, Obsesja czy Pocałunek) uruchamia coraz to inny obszar w miejscu, w którym jesteśmy sobą bez masek i tajemnic. NIC tu nie jest przypadkowe, ba! TRZEBA NAM raz po raz przystanąć i wraz z Kasią przeczesać teren w poszukiwaniu odpowiedzi. A po tej (dość wyczerpującej, ale jakże przyjemnej) intelektualnej podróży, spotyka nas nagroda: przystanek MIŁOŚĆ. O, niebiosa! Co tu się wydarzyło, co ta nasza Kasia popełniła! Mistrzostwo! Są i łzy, i śmiech, i gęsia skórka. Ten ostatni przystanek jest przecudną kwintesencją naszego ziemskiego bytowania, a może nawet - zaryzykuję! - magiczną receptą na to, gdzie tejże wyśnionej miłości szukać, jak ją rozpoznać i jak już nigdy, przenigdy nie pomylić jej z niczym innym.
PS Natknęłam się na opinie krytyczne typu: dużo grafiki, mało tekstu. Cóż - jakość to nie zawsze ilość. Akurat u Kasi wszystko jest wyważone, a grafiki są przepiękne i NA TEMAT.
PPS Czy znacie najnowszy projekt Kasi i jej syna, czyli podcast "Bliskoznaczni"? Gorąco polecam!
sobota, 11 maja 2024
Następstwa/ reż. Megan Park
RAZ, DWA, TRZY - GINIESZ TY!
Wydaje mi się, że „Następstwa” (oryg. Fallout) to film na
jednorazową projekcję – ale za to niezwykle ważną. Oto poznajemy uczniów
amerykańskiego liceum na kilka minut przed szkolną strzelaniną. Kolejne kadry
to już tytułowe „następstwa” traumatycznego przeżycia. Główne bohaterki, Vada i
Mia (niepodważalna chemia pomiędzy Jenny Ortegą i Maddie Zegler), prowadzą nas w podróż do swoich najciemniejszych
miejsc, gdzie czają się najbardziej podstępne demony. Paleta emocji jest
powalająca. Od paraliżującego strachu poprzez rozpacz i żałobę, aż do aktywnego
działania. Na skutek strzelaniny, a co za tym idzie, śmierci rówieśników,
dzieci nie tylko toną w smutku, ale również wycofują się z życia szkolnego i
rodzinnego. W historii Vady widzimy to doskonale na przykładzie jej młodszej
siostry, Amelii (fenomenalna Lumi Pollack). Cierpi cała rodzina, przyjaźnie
wiszą na włosku, a rana, mimo upływu czasu, zdaje się nie zabliźniać.
To bardzo istotny film w dyskusji na temat dostępu do broni w Stanach Zjednoczonych. Nadzwyczaj realistyczny, skupiający się wyłącznie na skutkach strzelaniny i tym, co zostaje, gdy opadnie kurz. Daję dodatkowe plusy za ukazanie wartości płynącej z psychoterapii i za świetne aktorstwo młodzieży. Obejrzyjcie – bez względu na to, czy jesteście za czy przeciw tzw. gun policy w USA. Następstwa traumy są przecież jednakie niezależnie od naszych poglądów.
piątek, 3 maja 2024
Już nikt mnie nie skrzywdzi/ Marcel Moss
KIEDY DOM JEST POLEM BITWY
"Chcę być wolny od tej toksyny, która każdego dnia przenika mi do krwioobiegu, wypala żyły i tętnice, odbiera szczęście i poczucie bezpieczeństwa".
Na przestrzeni lat wiele się zmieniło w temacie postrzegania przemocy domowej - teraz już prawie wszyscy zdają sobie sprawę, że trzeba o niej mówić głośno i bez wstydu. Trzeba bezwzględnie karać sprawców oraz nigdy, przenigdy nie obwiniać tych, którzy przemocy doświadczyli. Sprawa jest jasna i nie podlega dyskusji: kat - ofiara; nie ma czegoś "pośrodku". Kiedy Marcel Moss pisze o przemocy, również nie ma niczego "pośrodku". Jest surowo, okrutnie i naturalistycznie. To świat pełen mroku, w którym próżno szukać światła nadziei. Należy się zatem ostrzeżenie: treści są drastyczne i nie każdy będzie w stanie przez nie przebrnąć.
Maks, nastolatek podejrzany o morderstwo swoich rodziców i brata, decyduje się odsłonić kurtynę pozorów i ujawnić rodzinne tajemnice. Zabiera nas do życia przepełnionego codzienną beznadzieją, zapoznaje z hodowaną od kilku lat traumą i prowadzi do społeczności szkolnej, w której tamtejsi kaci - mimo że mają naście lat - nie znają współczucia ani litości. Zaczynasz się zastanawiać, gdzie istnieje granica pomiędzy obroną a zemstą, pomiędzy empatią a poczuciem sprawiedliwości, pomiędzy zrozumieniem a odruchowym samosądem. Czasami budzą się w tobie pierwotne instynkty, w których nie ma miejsca na psychologiczną głębię. A innym razem rozkładasz na kawałki: czy ktoś może być rzeczywiście tak do szpiku kości nasiąknięty złem i mrokiem, czy istnieje jakieś dla niego usprawiedliwienie i czy "ten zły" zawsze zasługuje na śmierć? Kiedy wreszcie poznajesz prawdę, chcesz od nowa wszystko zrozumieć; jednak jesteś świadomy, że nic nie jest jednoznaczne i dopóki nie włożysz cudzych butów, powinieneś wstrzymać się z bezkompromisowym osądem. Zatem pozostaje ci jedynie pomodlić się o świat bez zła, rządzony siłą miłości, a nie miłością do siły.
Moss przytacza niechlubne statystyki: śmierć członków rodziny, samobójstwa dzieciaków, zabójstwa w samoobronie. Doskonale wiemy, że są wokół nas domy, które są polem bitwy. Gra pozorów została tam opanowana do perfekcji i tylko wnikliwi obserwatorzy są w stanie ją zauważyć. Jeśli jesteś jednym z nich - reaguj, edukuj, pomóż. Przemoc karmi się milczeniem.
wtorek, 23 kwietnia 2024
Jedno życzenie/ Nicholas Sparks
"ALE CO TO ZA PRZYJEMNOŚĆ SAMOTNIE OGLĄDAĆ BAŚNIOWY ZACHÓD SŁOŃCA?"
niedziela, 10 marca 2024
"Dobrzy nieznajomi"/ reż. Andrew Haigh
THE POWER OF LOVE
Adam i Harry
poznają się przypadkiem, będąc jedynymi mieszkańcami wielkiego londyńskiego wieżowca
(co wydaje się dziwne, ale po dłuższym czasie nabiera znaczenia). Adam
(oszałamiający Andrew Scott) jest scenarzystą-samotnikiem, który – osierocony w
wieku 12 lat – przez całą młodość zmagał się ze swoją homoseksualnością (lata
90-te, epidemia AIDS, marne początki jakiejkolwiek otwartości na środowisko
LGBTQ+, o którym wówczas nikt nie słyszał). Harry (genialny Paul Mescal), jego młodszy
o kilka lat sąsiad, dorastający dwie dekady później, w świecie już bardziej
otwartym i przyjaznym, ma zgoła inne, mniej traumatyczne, doświadczenia. Chyba
dzięki temu jest w stanie przebić się przez emocjonalną skorupę Adama i pokazać
mu, że szczęście jest w zasięgu ręki.
Odnoszę
wrażenie, że opisanie kiełkującego między nimi uczucia za każdym razem otrze
się o banał. Ale kiedy spotykają się dwie delikatne dusze, kiedy Adam zrzuca
zbroję i zaprasza Harry’ego do swojego świata, kiedy razem odkrywają, jak
smakuje dobra, cierpliwa miłość – to wówczas jest jedynie czyste piękno, słońce
i uśmiech. Co więcej, Adam pewnego razu odwiedza swój dom rodzinny, gdzie – tu szok!
- spotyka swoich (nieżyjących?) rodziców (rewelacyjni Jamie Bell i Claire Foy),
a tym samym ma jedyną, niepowtarzalną szansę rozprawić się z przeszłością,
która – nieproszona – nie pozwala mu zakotwiczyć się w teraźniejszości i cieszyć
się spokojem.
Nie zdradzę
więcej; wierzę, że sprawdzicie na własnej skórze, samodzielnie odkryjecie
wszystkie tematyczne warstwy i rozszyfrujecie symbole (tu będzie się działo,
gwarantuję!!!). Ten film po prostu TRZEBA zobaczyć! Ktoś mógłby powiedzieć: ale
tutaj nic się nie dzieje, ot, spotyka się dwoje nieznajomych … (STRANGERS!) Tymczasem
- na pograniczu jawy i snu rozgrywa się niezwykła opowieść, która – jeśli tylko
pozwolicie - wkradnie się w każdy zakamarek Waszych serc i zostanie tam na
wieki wieków.
To film otoczony
mgłą surrealizmu, z przepiękną ścieżką dźwiękową – film, w którym głównymi
bohaterami są tylko i wyłącznie uczucia, a Adam i Harry są jedynie pośrednikami,
mającymi rozłożyć je na kawałki i pomóc zrozumieć. Jest tutaj wszystko: żal, lęk,
cierpienie, miłość rodzica, miłość syna, miłość romantyczna. I wreszcie – „Dobrzy
nieznajomi” to także opowieść o żałobie, o pożegnaniu z tym, co już za nami i o
tym, że – i tu zapewne otrę się, chcąc nie chcąc, o banał – nic nie pokona siły
miłości i w ostatecznym rozrachunku tylko ona ma sens.
piątek, 8 marca 2024
"Wszystko będzie dobrze"
MOJA PRYWATNA ROCZNICA
Dokładnie rok temu, w Dniu Kobiet, odbyła się premiera mojej debiutanckiej powieści i … świat nabrał nowych barw. Nie, nie spłynął na mnie deszcz pieniędzy. Nie, nie dopadła mnie międzynarodowa sława. Ale sam fakt, że inni przeczytali tę książkę i docenili mój talent – sprawiło, że urosły mi skrzydła.
I nie dam sobie ich przyciąć! Pisanie jest dla mnie tak naturalne jak oddychanie. Czasem czuję, że JESTEM pisaniem. Czasem po prostu MUSZĘ coś zanotować, bo kłębiące się w głowie myśli nie dają mi żyć. Słyszę fragment rozmowy i już piszę jej ciąg dalszy, już ona żyje swoim (moim) życiem.
Zatem piszę nadal, bo to moja pierwsza miłość, a wszyscy dobrze wiemy, że stara miłość nie rdzewieje. Dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa – mogę się nimi ogrzewać do woli i czerpać siłę do dalszej pisarskiej pracy. (czekajcie cierpliwie!)
PS. A jeśli ktoś jeszcze nie czytał „Wszystko będzie dobrze” – to oczywiście zapraszam, gdyż nieskromnie uważam, że to jest BARDZO dobra książka! (link z lewej strony w zakładce)
czwartek, 29 lutego 2024
Jeden dzień/ David Nicholls
"TO W DNIACH MIEŚCI SIĘ NASZE ŻYCIE"
Był film, serial, a potem książka. Rzadko zdarza mi się taka kolejność; wiadomo – wpierw wyobraźnia, a
potem „gotowe” rozwiązanie. Ale w przypadku „Jednego dnia” – o, dziwo! - nie
miałam nic przeciwko, że twarze Emmy i Dexa istnieją już w filmowej i
serialowej przestrzeni, a wypowiedziane słowa już zdążyły na dobre osiąść w
mojej głowie.
Film z Anne Hathaway był
bardzo dobry, to raczej powszechna opinia. Sceptycznie zatem podchodziłam do Netflixowego
serialu, sądząc, że kilkanaście odcinków to zdecydowanie zbyt wiele, że to już
było, że po co wskrzeszać i zmieniać, że lepiej nie ruszać …
A potem … ŁUP. Jak obuchem –
tyle że w serce. Spokojnie mogę powiedzieć, że serial stoi u mnie na podium
obok fenomenalnych „Normalnych ludzi” z Paulem Mescalem i Daisy Edgar Jones.
Muzyka, obsada, sceneria – tu WSZYSTKO się zgadza. Każde spojrzenie, każdy
grymas i każdy niezręczny gest – mają sens. Serialowa Emma jest harda i cięta
jak brzytwa, a Dex uroczy i głupiutki jak but, a razem tworzą niezwykle
autentyczny, przepełniony iskrami duet, który chce się przytulić do serca i
szepnąć: zostańcie na dłużej.
Żyjąc na po-serialowym haju,
postanowiłam skonfrontować się z kultową powieścią. Davidzie, przybywam i będę
krytyczna! – myślę. I po chwili jedno wielkie UFF. Paręset stron czytelniczej
rozkoszy. Ta sama wartka akcja, piekielnie inteligentne dialogi i wyłowione z
nich literackie perełki. Podsumowując:
bierzcie wszystko! Film, serial i powieść – każde osobno jest wartością samą w
sobie i każde z nich rozwali was emocjonalnie na sto procent.
Tak to jest z miłością, prawda?