piątek, 8 lipca 2016

Ma Ma/ reż. Julio Médem

JESTEŚMY TYM, CO PO SOBIE POZOSTAWIMY



Pomimo rozpaczliwie trudnego tematu, jakim jest życie, rak i śmierć, ten film jest przesiąknięty ciepłem i miłością. Więź głównych bohaterów, rodząca się zresztą na podwalinach choroby i boleści, stanowi ostoję piękna, dobroci i bezpieczeństwa. Dojrzałe, niewymownie szczere i pełne oddania uczucie bije na głowę wszystkie znane nam romansidła. Tu nie ma mowy o egoizmie, damsko-męskich gierkach czy kopaniu leżącego w imię honoru. Jest tylko czyste serce na dłoni i oddanie siebie w imię obopólnej bliskości.

Ogromna chęć życia bohaterki powoduje, że kobieta decyduje się na ciążę, będąc w IV studium raka. Czyli: Boska Matka. Wojowniczka. Akceptuje podupadającą w sobie kobiecość i wypadające włosy. Ba! Nawet umie sobie z tego pożartować. A potem - gdy czas darowany okrutnie się kurczy - potrafi stwierdzić, że miniony rok był najwspanialszym w jej życiu. No bo - czego nam potrzeba, jak nie ukochanych ramion, lojalnego przyjaciela, świetnego syna i noszonej pod sercem córki?

To, co mnie bezapelacyjnie urzekło, to prostota tematu. W obliczu śmierci - banalne, ale prawdziwe - wartości i idee wracają na swoje miejsce. Wyśpiewana przez przyjaciela piosenka staje się najcudowniejszym prezentem. Morska woda - wymarzonym wytchnieniem. Uśmiech syna - zamkniętą w sobie doskonałością. Twarz nowo narodzonego dziecka - wyczekiwanym darem.

Cruz jest rewelacyjna, swoimi oczami hipnotyzuje widza, wyciska łzy lub doprowadza do perlistego śmiechu. Chcielibyśmy ją uratować, dołożyć trochę szczęścia, o które prosi, a które większość z nas pomija jako rzecz pewną i niezmienną.

A przecież to dziecinnie proste - w życiu najważniejsze jest życie. I to, co zostawimy z siebie drugiemu człowiekowi, co będzie żyło PO NAS, nasz ślad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz