NA POCZĄTKU BYŁY LISTY ...
Wszystko zaczęło się od listów! (jak w wiktoriańskich powieściach - listy, romantyzm, słowo pisane!!!) Właściwie - liścików, zostawianych w rozmaitych miejscach po całym mieszkaniu, stanowiącym kanał komunikacji między tytułowymi współlokatorami, którzy - nota bene - się nigdy nie widzieli. (!)
Układ jest prosty: Leon pracuje nocami, Tiffy w dzień, zatem użytkowanie wspólnie wynajmowanego mieszkania będzie odbywać się wymiennie, bezkolizyjnie, anonimowo. Tak wskazywała "umowa" - jednak dość szybko zaczynają pojawiać się małe samoprzylepne karteczki, na których każde z nich kreśli jakiś update z minionego dnia, jakąś miłosną poradę, jakieś słowa wsparcia. To trwa miesiącami - miesiącami tworzy się wyjątkowa więź, ciepło, lojalność.
Tiffy natychmiastowo reaguje na problemy rodzinne Leona, uruchamia łańcuch pomocy, co dla niego jest czymś nieprawdopodobnym (czego nie doświadczył ze strony swojej dziewczyny Kay). Leon zaś przeczuwa, że były chłopak Tiffy nie jest tak lukrowany, jak by się wydawało, że za fasadą pięknisia kryje się czarny, psychopatyczny umysł. (nie spojlerując, Leon ma swoje doświadczenia, które ułatwiają mu ocenę sytuacji)
Fabuła jest wartka, język żywy, nic nie męczy, nic się nie dłuży. Ta powieść jest po prostu świetna - totalnie nowe spojrzenie na budowanie związków. Coś w stylu: wróćmy do korzeni, zacznijmy od relacji, od przyjaźni, a dopiero potem zanurzmy się w cielesności.
Dodajmy: Leon nie jest idealny. Jest mocno pokrzywiony emocjonalnie, "wklęsły", pozamykany. Tiffy jest zwariowana, gadatliwa, głośna - ale wewnątrz walczy z demonami z poprzedniego związku (niektórym może być ciężko ją zrozumieć, ale tak działa schemat przemocy i dziękuję autorce za ten wątek!). Oboje są zwyczajni, mają wady, słabości, ułomności - ale udaje im się stworzyć unikatową bliskość, o której wszyscy marzymy. Paradoksalnie - ich kontakt ma początek w spaniu we wspólnym łóżku, ale od dziś to stwierdzenie nabiera nowego znaczenia. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz