środa, 29 stycznia 2020

Blue Jay/ reż. Alexandre Lehmann

CZY DA SIĘ COFNĄĆ CZAS?



Jim i Amanda spotykają się po 23 latach w rodzinnym miasteczku, w którym spędzili swoją młodość, wypełnioną miłością, szaleństwem i marzeniami o wspólnej przyszłości. Ponowna konfrontacja zdumiewa ich obojga i prowadzi do niewinnej pogawędki w kawiarence. Stamtąd zaś - do wizyty w rodzinnym domu Jima, w którym porządkuje rzeczy po swojej zmarłej mamie.

I tutaj odbywa się noc wspomnień - jedyna w swoim rodzaju, wzruszająca - mało powiedziane, raczej: emocjonalnie rozwalająca widza na kawałki. To trzeba obejrzeć, poczuć, nie będę zdradzać szczegółów. Jim i Amanda na tych kilka godzin przenoszą się w czasy swojej (pozornie, jak się później okaże) młodzieńczej beztroski, próbując wskrzesić najpiękniejsze momenty, kiedy jeszcze nie musieli mierzyć się z dorosłością. Sentyment? Przeznaczenie? Przekonacie się sami.

Pytanie: czy da się cofnąć czas? Może na kilka chwil. Czy da się wrócić do tego, co było, w momencie, kiedy każde z nich poszło swoją drogą? Czy można przywrócić to uczucie, a może - ono nigdy nie zniknęło? Każde spojrzenie Jima na Amandę powoduje, że przechodzi przez nas poruszający dreszcz, od pierwszych chwil dostrzegamy jego zakłopotanie, wewnętrzną walkę ze sobą, swoistą niemą rozpacz. Jego oczy mówią: kurde, to miała być matka moich dzieci.

Amanda zaś jest szczęśliwą mężatką (jak początkowo twierdzi). Potocznie mówiąc, ułożyła sobie życie, zapomniała o przeszłości. Ale jednocześnie wchodzi w ten wehikuł czasu, dobrowolnie zanurza się w wieczór wspomnień, wieczór bycia sobą, bez skrępowania, wdrukowanych schematów, obciążeń.

Najpiękniejsza w "Blue Jay" jest właśnie ta wyprawa w głąb siebie, powrotu do siebie sprzed 23 lat, rozpaczliwe usiłowanie zamrożenia czasu i zrozumienia siebie z "wtedy", gdy jeszcze bezduszny świat dorosłości wydawał się obcy i odległy. Kiedy Jim odkłada dla Amandy różowe i fioletowe żelki, ponieważ pamięta, że te jej najbardziej smakowały - rozpływamy się jak nastolatkowie. 23 lata! Czy bohaterowie przegapili swoją szansę na najprawdziwszą, najczystszą miłość?

Nic więcej nie powiem, musicie sami zobaczyć. "Blue Jay" sprawił, że w moje serce wlała się spora masa rozmaitych uczuć. Ciepła, miłości. Ale też - smutku, nostalgii. Nieprawdopodobny film, a kreacja Jima (rewelacyjny Mark Duplass, także scenarzysta) aż prosi się o deszcz najlepszych możliwych nagród. Całość oparta jedynie na dialogach (naturalnych, niewymuszonych), fabuła koncentruje się wyłącznie na wspólnym spotkaniu - fani "Przed wschodem słońca" poczują ten wyjątkowy klimat, w którym każde słowo coś ZNACZY. Czarno-biała, słodko-gorzka opowieść o uczuciach. Dla koneserów. Perła, majstersztyk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz