BĄDŹ MOIM ŚWIATŁEM
"Właśnie takie chwile były moimi nasionkami granatu, przez które nawet dziś nie potrafię rozstać się z tobą do końca. Kiedy odsłaniałeś przede mną swoją słabość, czułam się za ciebie odpowiedzialna. Prawdziwe oblicze ukazujemy tylko tym, na których nam najbardziej zależy."
Jedna z najlepszych powieści o miłości, jaką kiedykolwiek czytałam. Serio!
Trochę pachnie "Love, Rosie" - bohaterowie schodzą się, rozchodzą, ale, nawet będąc w nowych (udanych) związkach, nie potrafią o sobie zapomnieć. Miłość napadła na nich - jak u Bułhakowa - niczym przyczajony morderca, totalnie niespodziewanie. Miłość wielka i prawdziwa, targana emocjami, powodująca ekstazę lub agonię. Uczucie, przez które w brzuchu fruwa stado motyli, a z drugiej strony - dzięki któremu zaczynasz projektować przyszłość i marzyć o dozgonnym trzymaniu się za rękę.
Ziarno zasiane, kiełkuje i rozrasta się, niezależnie od okoliczności. A może prawdziwa miłość zawsze znajdzie sposób, żeby siebie nawzajem odnaleźć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz