czwartek, 6 lutego 2020

Dziewięcioro nieznajomych/ Liane Moriarty

UWAŻAJ, GDZIE SPĘDZASZ URLOP



Dziewięcioro nieznajomych, dziewięć historii, z których każda mogłaby być fajnym materiałem na miniserial. Wyruszają do tajemniczego australijskiego spa, gdzie każde z nich - z własnych (głęboko skrywanych) powodów - pragnie doświadczyć "transcendentalnej przemiany" (lub po prostu schudnąć i odpocząć). Ośrodkiem dowodzi pochodząca z Rosji biznesmenka po przejściach - Masza, otoczona dwójką wiernych jak pies współpracowników: Yao i Dalili. (życiorysy tych trojga wypełniłyby kolejne odcinki w/w miniserialu)

Zaczyna się typowo - sesje jogi, nocne eskapady w poszukiwaniu sensu siebie na rozgwieżdżonym niebie, zdrowe odżywianie, detoks od zegarka i mediów społecznościowych. Aż piątego dnia dochodzi do kulminacji, bohaterowie zaczynają odkrywać przerażającą prawdę o miejscu, w którym mieli spędzić dziesięć "wyjątkowych" dni.

Nie chcę wiele zdradzać, ale powiem, że akcja toczy się wartko i książkę pochłania się momentalnie, w oczekiwaniu na finał emocjonalnej jatki. Ujawnię tylko tyle - Masza nie jest taka, jak się wydaje, drzemią w niej uśpione (dotychczas) demony przeszłości, a jej szaleństwo wreszcie znajduje ujście (za sprawą niesubordynowanych gości).

To, co mi przypadło do gustu (poza całokształtem), to rozwiązanie zagadki do końca i stanowiąca klamrę garść satysfakcjonujących  informacji o wszystkich bohaterach na ostatnich stronach powieści. Nie chodzi o łopatologiczny happy end - raczej o pozbawienie irytującego niedosytu towarzyszącego nieraz dobrym powieściom, bez konkretnego finału.

Polecam bez zawahania. Życiowe doświadczenia "nieznajomych" obfitują w pokaźny wachlarz emocji, zahaczając o rozmaite wątki, rozkładając na czynniki pierwsze dręczące traumy, ciężkie jak kula u nogi zahamowania i uporczywie pielęgnowane kompleksy. Warto odnaleźć się choć w jednej z historii lub chociażby poobserwować z boku, pobawić się w krytyka, tudzież dziennikarza i dodać co nieco do swojej wiedzy o zakamarkach ludzkiego umysłu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz