czwartek, 16 lutego 2017

Załącznik/ Rainbow Rowell

O MIŁOŚCI SPRZED PIERWSZEGO WEJRZENIA


"Nie miałam pojęcia, że miłość może mieć przez cały czas włączone światła. (...) Nie wiedziałam, że ktoś może mnie tak kochać. (...) Kochać mnie i kochać, i kochać ... nie potrzebując przestrzeni."

Jak to: sprzed pierwszego wejrzenia? Ano tak: Lincoln pracuje jako informatyk-szpieg i w zasadzie czyta cudze mejle, filtrując ich treści. Pech (lub przeznaczenie) chce, że poddaje się urokowi zwariowanej korespondencji dwóch przyjaciółek i podejmuje - nieświadomie! - decyzję, by zabawić się w tajemniczego i bezprawnego czytelnika. W ten sposób przez parę dobrych miesięcy staje się naocznym świadkiem ich życiowych perypetii. Mało tego - zaczyna żywić dość głębokie uczucia do jednej z kobiet - Beth.

Nieoczekiwany poryw serca pociąga za sobą lawinę tzw. podchodów, poszukiwań, kroków do przodu i wstecz - i tutaj mój jedyny zarzut do powieści, albowiem wątek ten, skądinąd wiodący, ciągnie się niemiłosiernie i chwilami nawet genialny styl autorki nie wybawia czytelnika z bezradnego oczekiwania na ciąg dalszy. Szkoda, duża szkoda. Sama fabuła jest naprawdę świetna, Rainbow Rowell słynie z perełek językowych, ale mogłaby skrócić "Załącznik" o połowę i efekt byłby ten sam. A może nawet lepszy. Ech.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz