PÓKI ŚMIERĆ NAS NIE (ROZ)ŁĄCZY
"Podszedłem do niej z dojmującym i wszechogarniającym poczuciem harmonii -
jakby cały świat był taki, jak trzeba, o ile znajdowałem się blisko niej."
Faktycznie jest to "Zmierzch" opowiedziany na nowo, jak sugeruje autorka. A jednocześnie - unikatowa, elektryzująca odsłona starej powieści.
Fani Meyer nie będą zawiedzeni. Autorka, chcąc udowodnić, że uczucie paraliżującej zmysły miłości nie jest zarezerwowane wyłącznie dla "damy w opałach" (czytaj: Belli), wprowadza do historii nastoletniego odludka o imieniu Beau. Edwarda zaś zastępuje tajemniczą wampirką - Edythe.
Bawi się z czytelnikiem, żonglując podobieństwami do znanej nam doskonale sagi, jednocześnie wpuszczając do niej swoistą świeżość, oddech. Beau jest naprawdę przekonujący w swoim uczuciu, wierzymy mu.
Wystarczy, że powie: "Nie sądziłem, żeby mogło istnieć cokolwiek piękniejszego niż ona - ani w świecie ludzi, ani bogów, ani aniołów. Niczego już nie dałoby się w niej udoskonalić."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz