KIM WŁAŚCIWIE SĄ NORMALNI LUDZIE?
"(...) nie jestem religijny, ale czasem naprawdę myślę,
że Bóg stworzył cię dla mnie."
Przekrój przez cztery lata wspólnej szarpaniny i braterstwa dusz, powrotów i odejść, upokorzeń i ekstatycznych uniesień może czytelnika nieźle umęczyć. Mnie osobiście zmęczyło, ale może właśnie dlatego, że "związek" Marianne i Connella jest po prostu realny? Chwilami bywa romantyczny, ale daleko mu do Szekspira czy Austen. Raczej surowy, obdarty ze słodkiej otoczki, jednocześnie wypełniony miłością aż do bólu. Sęk w tym, że za obojgiem ciągnie się ogon paskudnych emocjonalnych doświadczeń, które - nieproszone - wyłażą na wierzch akurat wtedy, kiedy pojawia się szansa na piękny spacer w chmurach, "okno wychodzące na prawdziwe szczęście," którego - jak opisuje autorka - nie można otworzyć ani się przez nie przecisnąć.
Polecam serial Normal people, na podstawie książki...Ściskam Cìę, Bibliofilko! Pozdrowienia z Irlandii...Agnieszka P.
OdpowiedzUsuńTak, wiem, że jest i z pewnością obejrzę!
OdpowiedzUsuń