FILMOWA UCZTA Z HBO
Co tu się, proszę Państwa, narobiło! Finałowy odcinek "Mare..." rozwalił serwery HBO, mnogość teorii detektywistycznych połączyła fanów z całego świata, zaś krytycy zaczęli przebąkiwać o potrzebie przyznawania Oscarów w kategorii serial.
Co najważniejsze - absolutnie słusznie! Kate Winslet została Mare z krwi i kości, niektórzy komentowali, że właściwie nie mogą sobie już jej przypomnieć "sprzed" tej kreacji. Ona JEST Mare: ze swoją zblazowaną miną, w rozciągniętym swetrze i niewystylizowanej fryzurze.
Tu nie chodzi tylko o morderstwo, choć, faktycznie, sprawa zabójstwa młodej dziewczyny stanowi główny wątek. Jednak warstwa po warstwie dochodzimy do innych kluczowych spraw: traumy żałoby, samobójstwa, rodzicielskiej bezwarunkowej miłości, małomiasteczkowych tajemnic. Każdy z bohaterów odsłania nam kawałeczek siebie, wciąga do swojego świata, który okazuje się być (nie)widzialną nicią połączony ze światem innej postaci. Ta misternie spleciona pajęczyna zdarzeń jest fascynująca!
HBO nie zawodzi: "Opowieść podręcznej", "Normalni ludzie", "Mare z Easttown." Serio, rozentuzjazmowani miłośnicy nie spoczną, nim świat wielkiego filmu nie wprowadzi kategorii serial, aby takie filmowe brylanciki obsypać należytą ilością nagród. Amen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz