poniedziałek, 17 marca 2025

Dojrzewanie/ twórcy: Jack Thorne, Stephen Graham

 PIEKŁO I NIEBO



Jeśli zdecydujecie się wejść w ten serial na 100%, gwarantuję, że po projekcji nie będziecie już tacy sami. Coś pęknie, będzie uwierać, nie da spać spokojnie. Przygotujcie się, że przejedzie po Was emocjonalny walec i długo się nie podniesiecie do pionu. Zapewniam, że powrócicie jeszcze niejeden raz do poszczególnych scen, odkrywając coraz to nowe detale, współcierpiąc z bohaterami po raz kolejny. 

Tak - według mnie jest to serial o współcierpieniu. O tym, jak rodzice i siostra muszą przyjąć na siebie nieprawdopodobnych rozmiarów cierpienie, które - w pewien zwyczajny, niezwiastujący niczego złowieszczego poranek - bez ostrzeżenia, nie pytając o pozwolenie, spada na nich z nieba. (Nawiasem mówiąc, scena policyjnego najazdu wbija w fotel i trzyma na bezdechu przez dobrych kilka minut.) 

Z pewnością przeczytaliście już streszczenia serialu i wiecie, że traktuje o trzynastolatku oskarżonym o zamordowanie swojej koleżanki. Od 13 marca, czyli daty premiery, Internet szaleje. Psychologowie rozpisują się na temat wpływu mediów społecznościowych na życie dzieciaków, eksperci od wychowania udzielają rodzicielskich porad, a entuzjaści obrzucają inwektywami tych, którzy krytykują serial za jego (rzekomą) nudę i brak zakończenia (what?). 

Moi drodzy - przecież to bardzo proste. Jeżeli oczekujemy sensacji, strzelanki, tudzież kryminału, kończymy projekcję i skracamy męki. W "Dojrzewaniu" nie porwie Was żaden policyjny pościg ani detektywistyczna zagadka. Już pod koniec pierwszego odcinka, w dramatycznej i po mistrzowsku odegranej scenie, dowiemy się, czy chłopak jest winny czy nie. Jak podkreślają twórcy, tu nie chodzi o to, KTO zabił, ale DLACZEGO. Zatem każdy odcinek poszerza nam świat, w którym dorastał nastoletni Jamie. 

Odcinek nr 2 - szkoła, spęd głupkowatych, pozbawionych empatii, nierzadko agresywnych małolatów, z których każdy jeden chce zabłysnąć i trafić do magicznego kółka popularności. Widz dostaje obuchem w łeb. Okazuje się, że młodzież nie jest taka słodziutka jak się wydaje, a emotki w Instagramowych komentarzach daleko wykraczają poza nasze wyobrażenie o komunikacji nieletnich. Odcinek nr 3 - psychologiczny majstersztyk, aktorski kosmos, techniczne arcydzieło. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że został nakręcony na jednym ujęciu (tak jak i pozostałe), długo nie otrząśniemy się po psychicznym kopie, zarezerwowanym nam bez pardonu w trakcie godzinnej sesji terapeutycznej Jamie'go i pani Ariston. Gęstość i napięcie wychodzi na każdym nerwie twarzy, nienawiść i odraza widoczne są w każdym spojrzeniu, a strach w każdym drgnięciu ciała. Dawno nie widziałam tak doskonale poprowadzonej narracji i tak fenomenalnego popisu gry aktorskiej. Czapki z głów. Odcinek 4 - na który internauci narzekają najczęściej - domyka sprawę, ukazując nam życie rodziny, która zmuszona była przeżyć największy koszmar, jaki można sobie wyobrazić. Jest idealnie zagrany, stuprocentowo kompletny i rozdziera serce kawałek po kawałku, do ostatniej minuty. Jeżeli dotrwacie do końcowej sceny ojca w pokoju syna - ... zrozumiecie, że nie znajdziemy nigdy jednoznacznej odpowiedzi na wiodące pytanie: dlaczego. Geny, wychowanie, a może środowisko? Wszystko po trochu, a może jednak wrodzone zło, które wcześniej nie zamanifestowało swojej obecności? Choroba psychiczna czy zaniedbania rodzicielskie? 

Oskar Wilde napisał: "Każdy z nas nosi w sobie niebo i piekło". Te słowa krążą mi po głowie od paru dni. Kto posiada moc decydowania o zwycięstwie którejkolwiek ze stron? Kto ma wpływ na to, że przeważy dobro, a zło ukryje się na zawsze i nigdy nie wyjdzie na wierzch? 

Jedno jest pewne - chcemy utulić tych poturbowanych psychicznie rodziców i powiedzieć im, że uczynili wszystko, co mogli na daną chwilę uczynić, że człowiek jest wypadkową tego, co go otacza i co siedzi głęboko w środku. Ci sami rodzice wychowają i księdza, i mordercę - i nigdy się nie dowiemy, dlaczego. 

sobota, 8 marca 2025

Na spełnianie marzeń nigdy nie jest za późno!




Dwa lata temu, dokładnie w Dniu Kobiet, ukazała się moja pierwsza powieść "Wszystko będzie dobrze". Spełniło się moje życiowe marzenie, co dowodzi, że nigdy nie jest za późno! Dalej piszę. Czekają dwa (!) projekty następnej powieści - nie mogę się zdecydować, który pociągnąć - oraz seria felietonów, które - ufam, że niedługo - ujrzą światło dzienne. Ze mną jest tak, że bez pisania jak bez powietrza. Często jedno słowo wywołuje w mojej głowie istną lawinę pomysłów i kosmicznych scenariuszy, ale nie zawsze mam możliwość je zapisać, ponieważ - na przykład - jadę autem albo ... pilnuję uczniów na sprawdzianie :) 

Fajnie, że Bóg obdarzył mnie takim talentem, a zgodnie z przypowieścią - talenty trzeba mnożyć!