MAGICZNA PRZYPOWIEŚĆ O PEWNEJ DZIKUSCE Z BAGIEN
Lubuję się w rozmaitych formach literackich: kocham twórczość naszych wielkich poetów (Szymborska, Różewicz, Baczyński, Herbert), uwielbiam romantyzm Poświatowskiej, czytam reportaże oraz powieści obyczajowe. Fascynują mnie dobre kryminały i rzewnie płaczę przy love stories (ha, ha!). Cenię wartką akcję, a jednocześnie wprost ubóstwiam powieści „przegadane”, w których bohaterowie dywagują o życiu i – pozornie – „nic się nie dzieje”.
Ale przede wszystkim – doceniam KUNSZT słowa. Raz na kilka lat, natknę się na taką pozycję, której – przyznaję z ręką na sercu – nigdy, przenigdy, w najśmielszych marzeniach, nie udałoby mi się stworzyć. Szczerze - nie potrafiłabym tak misternie połączyć słów, a co dopiero utkać z nich zdania, które sprawią, że czytelnik z miejsca pokocha bagienny krajobraz oraz – nie należąc bynajmniej do grona fanów ornitologii – zachwyci się bogactwem gatunków ptaków na pobliskich mokradłach. Moi drodzy – w powieści Delii Owens jest, krótko mówiąc, WSZYSTKO.
Ale przede wszystkim – doceniam KUNSZT słowa. Raz na kilka lat, natknę się na taką pozycję, której – przyznaję z ręką na sercu – nigdy, przenigdy, w najśmielszych marzeniach, nie udałoby mi się stworzyć. Szczerze - nie potrafiłabym tak misternie połączyć słów, a co dopiero utkać z nich zdania, które sprawią, że czytelnik z miejsca pokocha bagienny krajobraz oraz – nie należąc bynajmniej do grona fanów ornitologii – zachwyci się bogactwem gatunków ptaków na pobliskich mokradłach. Moi drodzy – w powieści Delii Owens jest, krótko mówiąc, WSZYSTKO.
Nawet jeśli omijaliście opisy przyrody w „Nad Niemnem” (pani Orzeszkowa, przepraszamy!), to daję Wam gwarancję, że u Owens zatopicie się w nich na amen. Przepadniecie na parę dni, w tym „bezkresie nieba i wody”, w gęstych szuwarach, gdzie w ciemności może czaić się niebezpieczeństwo. Pochłonie Was do reszty życie pewnej dzikuski Kyi, zwanej przez lokalną społeczność „Dziewczyną z Bagien”. Jest to bowiem życie niezwykłe, niepodobne do innego: na kompletnym pustkowiu cierpienie codzienności przeplata się z magią chwili, nienawiść bliskich z miłością obcych, dobro ze złem, a życie – ze śmiercią. Powieść nabiera rumieńców, kiedy lokalni chłopcy znajdą niedaleko bagien pewnego młodzieńca, ruszy śledztwo, a jedną z podejrzanych stanie się nasza dzika i wolna Kya.
„Gdzie śpiewają raki” to także apoteoza życiowej mądrości i nauki poprzez doświadczenie, zmysły, „czucie”. Wiedza płynie zewsząd – zarówno z książek, które podaruje ci tajemniczy sąsiad, jak i z otaczającej przyrody, z której prawami – jeśli bacznie zaobserwujesz - zaznajomisz się bez lekcji biologii w szkole. Niech Was jednak nie zmyli będąca przedmiotem plotek samotność bohaterki! W rzeczywistości wszystko, co najważniejsze w jej życiu, dzieje się poprzez (lub z powodu) relacji z drugim człowiekiem. Owens poprowadzi nas z Kyą za rękę, abyśmy odczuli na własnej skórze, co znaczy światło i mrok człowieczego wnętrza. Razem z nią zapytamy: „Ile warto poświęcić, by pokonać samotność”?
Powiedzieć „polecam”, to jakby nic nie powiedzieć. A muszę się Wam zwierzyć – nie będąc entuzjastką wspomnianych wyżej opisów przyrody, zbierałam się do czytania dobrych kilka miesięcy. Tylko po to, by później ochrzcić tę powieść mianem jednej z kilku najważniejszych wśród literackich odkryć.
PS Uprzedzając pytanie - tak, moi drodzy, dowiecie się, „gdzie śpiewają raki”.